image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Niestety, wiem, że o tym marzy.
W ich stronę odwróciła się jedna z kobiet, które obserwowały lekcję.
- Grace? Co za niespodzianka. Co cię tu sprowadza? Mike zauważył, że Grace zesztywniała.
- Asekurowałam Bethany Curtis. To jej pierwsza lekcja. Doktorze, pani Threlkeld jest właścicielką tej
stajni.
Kobieta omiotła go lodowatym spojrzeniem.
- Witamy w Rivercut.
- DziÄ™...
Jak spod ziemi wyrosła przed nimi druga kobieta, pacjentka Grace z cukrzycą.
- Doktorze Curtis!
Lorna zawróciła do ujeżdżalni.
- Doktorze, cieszę się, że pana widzę. Czy Bethany może jutro nas odwiedzić? Zabrałabym ją prosto ze
szkoły, a pan by ją pózniej odebrał.
Bezwiednie Mike zerknął na Grace, która lekko skinęła głową.
- Dziękuję za zaproszenie. Bethany, słonko, mama Joannę zaprasza cię...
Nagle się zorientował, że Grace ponagla kucyka. Pani Mather, zatrzymując cały pochód, nadal
wyjaśniała, jak dojechać do jej domu. Kiwał głową, uśmiechał się, ale nie odrywał wzroku od Grace.
Jednocześnie zauważył, że od strony parkingu zmierza ku nim elegancko ubrany mężczyzna.
Natychmiast poczuł do niego antypatię.
Nieznajomy omiótł spojrzeniem Grace, Bethany, dłoń Grace na grzywie kucyka.
- Grace, dorabiasz jako niańka? - zapytał nieznajomy. - Zaspokajasz swoje macierzyńskie tęsknoty?
Roześmiał się nieprzyjemnie, po czym ruszył do
68
GILL SANDERSON
ujeżdżalni. Chwilę pózniej Mike ponownie usłyszał jego śmiech, ale tym razem wtórował mu kobiecy
głos.
- Jak chcesz, dam mu w mordę. Uśmiechnęła się przymusem.
- Szkoda fatygi. Nie warto sobie na nim ranić palców.
- Ale ja bardzo chętnie bym to zrobił. - Obserwował ją. - Dobrze się czujesz?
- Ja? Fantastycznie.
ROZDZIAA SZÓSTY
Prawdę mówiąc, spodziewała się go.
- Cześć - powiedział Mike sztucznie swobodnym tonem, jakby chciał powiedzieć  właśnie tędy
przechodziłem". - Dopiero po kolacji przypomnieliśmy sobie, że szkolny mundurek Bethany został u
ciebie.
Każdy pretekst jest dobry.
- Oj, też o tym zapomniałam. Trzymaj. - Podała mu torbę, ale on wszedł do środka, zamykając za sobą
drzwi.
Westchnęła, godząc się z tym, co nieuniknione.
- Kawa? Herbata?
- Co sprawi ci mniej kłopotu.
- Wobec tego herbata.
- I nie siadaj na podłodze pod tamtą ścianą - rzucił, gdy stawiała kubki na stoliku.
- Jeśli ma to znaczyć  Zaufaj mi, bo jestem lekarzem", to jeszcze musisz nad tym popracować.
- Nie trzeba ci doktora, lecz przyjaciela - odparł z uśmiechem i klepnął miejsce obok siebie.
Usiadła. Prawdę mówiąc, bardzo tego potrzebowała.
- Przyjaciela?
- Tak, kogoś, kto cię wysłucha. Proponuję zacząć od tej właścicielki stajni.
Popijała herbatę.
- Od Lorny Threlkeld? Jej ojciec jest zamożnym właścicielem ziemskim. Obraził się na nas, kiedy tata
70 GILL SANDERSON
sprzedał ziemię dzierżawcom, a nie jemu. Wydzwaniał do taty, proponując coraz więcej pieniędzy, ale
tata za każdym razem odprawiał go z kwitkiem. Więc Lorna mnie nie lubi, przenosi na mnie niechęć
swojego ojca. Przeżyję to.
- A ten palant w garniturze? - zapytał. Serce się jej ścisnęło.
- Hm, to był Peter.
- Miałem nadzieję, że to on.
- Miałeś nadzieję? - zdziwiła się. - Dlaczego? Objął ją i lekko uścisnął.
- Bo nie wyobrażam sobie, że mogłoby być dwóch facetów, których widok aż tak by cię wyprowadził
z równowagi.
- Dzięki. - Roześmiała się. - Miły jesteś. Odstawiła kubek i przytuliła się do niego. On jednak
czekał na dalszy ciąg tej historii, gotowy siedzieć na tej kanapie nawet do rana. Ale tym razem Grace
dojrzała do tego, by o tym mówić.
- Peter Cox jest prawnikiem. Wychowywał się pod Nestoby, a teraz obsługuje Whitby. Znałam go od
lat, ale lepiej się poznaliśmy, dopiero jak wróciłam tu po studiach. Umówiliśmy się kilka razy,
spotykaliśmy się na różnych imprezach, sam wiesz, jak to jest.
- Nawet bardzo dobrze.
- Kiedy mama dostała zawału, był dla mnie opoką, pocieszał, obiecywał wziąć na siebie wszystkie
formalności, przekonywał, że mama nie chciałaby, żebym była nieszczęśliwa. Nie pozwoliłam mu
zająć się prawną stroną spadku, bo przede wszystkim mieliśmy swojego adwokata, a poza tym
czułam, że to mój obowiązek. Ale pomagał mi na inne sposoby. I tak wyszło, że się zaręczyliśmy.
Twierdził, że całe życie czekał na kobietę taką jak
PAMITNA ZIMA
71
ja. - Otarła oczy. - Byłam w siódmym niebie... pomimo śmierci mamy i katastrofalnego stanu naszego
majątku. Myślałam wtedy... myślałam...
Przytulił ją mocniej i pocałował w czoło.
- Co dalej?
Dziwny to był pocałunek. Przyjacielski. Niezagrażają-cy, nieerotyczny.
- Mike, nie mogÄ™...
- Więc ci pomogę. Ten pokój, którego nie chciałaś nam wczoraj pokazać... został urządzony całkiem
niedawno. Położono tam tapetę w zwierzątka, zawieszono pastelowe zasłony. Grace, nietrudno się
domyślić.
Dlaczego on jÄ… zmusza do rozdrapywania ran?
- Tak, tak, masz rację. Zaszłam w ciążę. Nieplanowaną, ale ponieważ nie zawsze byliśmy ostrożni,
taka możliwość istniała w naszych głowach. Powiedziałam o tym Peterowi, a on był zachwycony. Ja
też. Bardzo chciałam mieć rodzinę. - Wzruszyła ramionami. - Peter praktycznie ze mną mieszkał, więc
wspólnie robiliśmy plany przebudowy dworu. Było zdecydowanie za wcześnie, ale nie mogliśmy się
oprzeć. Nawet wybraliśmy imię. Jonathan albo Eleanor. Zachęcał mnie, żebym urządziła pokój dla
dziecka. Tak jak chcÄ™.
- Och, Grace.
- Ja zajmowałam się pokojem dziecinnym, on planami reszty domu i rozmowami z firmami
budowlanymi. Byłam zachwycona, że tak się zaangażował w przywracanie życia tym
pomieszczeniom.
- A potem?
- Potem przyszły dokumenty spadkowe. Mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać, ale kiedy
Peter zobaczył moją minę, zapytał, co się stało.
72
GILL SANDERSON
- Doznał szoku?
- Szoku? Bałam się, że dostanie apopleksji! Przez minutę siedział z otwartą buzią. Moja rodzina była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl