Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Polałam je syropem i zjadłam kawałek z czystej grzeczności. Smakowały jak tektura. -Mia- zaczęła mama. Jeszcze starała się odwlec kazanie taty.- Wiem , jak strasznie się tym wszystkim przejęłaś. Ale nie przesadzaj, to naprawdę nie wygląda tak zle. Akurat. Ni stąd ni zowąd mówicie mi, \e jestem księ\niczką, i jeszcze mam skakać z radości? -Chodzi mi o to- ciągnęła mama- \e większość dziewczyn ogromnie by ucieszyła wiadomość, \e ich ojciec jest księciem! śadnej z tych, które znam. No, niezupełnie. Lana Weinberger na pewno bardzo chciałaby być księ\niczką. W gruncie rzeczy, ona ju\ się uwa\a za księ\niczkę. -Pomyśl tylko o tych świetnych rzeczach, które mogłabyś mieć w Genowii. - Twarz mamy rozjaśniła się, kiedy zaczęła wymieniać świetne rzeczy, które mogłabym mieć, mieszkając w Genowii, ale jej głos brzmiał sztucznie, jakby tylko grała mamę w jakimś telewizyjnym serialu. - Na przykład samochód! Wiesz, jakie to niepraktyczne- samochód tu, w mieście. Ale w Genowii, kiedy skończysz szesnaście lat, jestem pewna, \e tata kupi ci... Zauwa\yłam głośno, \e w Europie jest wystarczająco du\o problemów z zatruciem środowiska i ja nie muszę się do tego dokładać. Wyziewy z silników Diesla to jeden z wa\niejszych czynników niszczących warstwę ozonową. -Ale zawsze chciałaś mieć konia, prawda? No to w Genowii mogłabyś go mieć. Aadnego szarego konia z plamkami na grzbiecie... Zabolało mnie to. -Mamo- powiedziałam, a oczy wypełniły mi się łzami, których zupełnie nie mogłam powstrzymać. Nagle znów zaczęłam się mazać- Co ty robisz? Chcesz, \ebym zamieszkałą z tatą? O to ci chodzi? Zmęczyłaś się mną, czy co? Chcesz, \ebym przeniosła się do taty, bo wtedy ty i pan Gianini będziecie mogli... będziecie mogli... Nie mogłam dokończyć, bo okropnie się rozpłakałam. Ale wtedy mama te\ ju\ płakała. Poderwała się z krzesła, obeszła stół i zaczęła mnie ściskać: -Kochanie nic podobnego! Jak mogłaś tak pomyśleć?- przestała przypominać mamę z telewizyjnego serialu. - Ja tylko chcę dla ciebie jak najlepiej! -Tak jak ja- dodał tata, z rozłoszczoną miną. Zało\ył ramiona na piersi i rozparł się na krześle, patrząc na nas poirytowanym wzrokiem. -Dla mnie najlepiej będzie zostać tutaj i skończyć szkołę- powiedziałam. - Potem wstąpię do Greenpeace i będę ratować wieloryby. Wtedy tata zirytował się jeszcze bardziej. -Nie wstąpisz do Greenpeace. - warknął. -Wstąpię- powiedziałam. Cię\ko mi było mówić, taka byłam zapłakana, ale dodałam jeszcze: -Pojadę na Islandię i będę ratować małe foki. -Nie zrobisz tego, nie ma mowy. - Tata ju\ nie był rozłoszczony, ale wręcz wściekły. - Pójdziesz na studia na Vassar. Ewentualnie do Sarah Lawrence College. Wtedy zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Zanim jednak zdą\yłam się odezwać, mama podniosła dłoń i przerwała ojcu. -Filipie, przestań. Niczego w ten sposób nie osiągniemy. Tak czy inaczej. Mia musi pójść do szkoły. Ju\ się spózniła. Tata prychnął głośno, co czasem mu się zdarza. To taki typowo francuski odruch, przypomina coś między parsknięciem i westchnieniem. Brzmi jak : "pfech". Potem dodał: -Lars cię odwiezie. Powiedziałam tacie, \e to niepotrzebne, bo spotykam się z Lilly codziennie na Astor Place i stamtąd razem łapiemy szóstą linię metra do centrum. -Lars mo\e podwiezć tak\e twoją małą przyjaciółkę. Spojrzałam na mamę. Ona patrzyła na tatę. Lars to szofer taty. Jezdzi z nim po całym świecie. Odkąd pamiętam- no dobra, przez całe moje \ycie- tata zawsze miał kierowcę, zwykle jakiegoś mięśniaka, który przedtem pracował dla prezydenta Izraela czy kogoś takiego. Oczywiście, jak się teraz zastanowić, ci faceci to wcale nie szoferzy, tylko ochroniarze. Rany, tylko tego mi trzeba, \eby ochroniarz taty odwoził mnie do szkoły. Jak ja to wyjaśnię Lilly? "Lilly nie zwracaj na niego uwagi. To tylko szofer taty." Tak jasne. Jedyna osoba w liceum imienia Alberta Einsteina, którą do szkoły podrzuca szofer, to nieprzytomnie bogata dziewczyna z Arabii Saudyjskiej. Jej ojciec jest właścicielem jakiegoś koncernu naftowego. Wszyscy się z niej śmieją, bo jej rodzicie strasznie się boja, \e mo\e zostać porwana między rogiem Siedemdziesiątej Piątej i Madison, gdzie jest nasza szkoła, a rogiem Siedemdziesiątej Piątej i Piątej Alei, gdzie mieszka. Ma nawet ochroniarza, który chodzi z nią od klasy do klasy i gada przez walkie- talkie z szoferem. Jeśli o mnie chodzi, to ju\ lekkie przegięcie. Tata jednak totalnie uparł się z tym szoferem. Tak jakby teraz, kiedy oficjalnie uznano mnie za księ\niczkę, trzeba było zacząć dbać o moje bezpieczeństwo. Wczoraj, kiedy byłam Mią Thermopolis, mogłam zupełnie spokojnie jezdzić sobie metrem. Dzisiaj, jako księ\niczka Amelia, mogę to sobie wybić z głowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|