image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

godziny siedzieli razem w kawiarni, trzymając się za ręce. Znów byli parą, chociaż Anna
wciąż jeszcze miała nadąsaną minę. Cień wątpliwości nie dawał jej spokoju. Mimo to
pozwoliła odwiezć się do Komorowa i zaprosiła Krzysztofa do domu.
Usiedli na werandzie i rozmawiali o jakichś mało ważnych sprawach. Anna nie ukrywała
zniecierpliwienia. Od czasu do czasu pozwalała sobie na drobne złośliwości, ale chłopak
nie reagował na jej zaczepki. Babcia przyniosła miseczkę konfitur i przez chwilę bawiła
ich rozmową.
- Widzę, że humory wam nie dopisują. Aneczko, nałóż panu konfitur. W ostatnim roku
wyśmienicie się udały.
- Proszę pani - zaczął Krzysztof pozornie niefrasobliwie - Anna jest dzisiaj w wyjątkowo
złym nastroju. Już sam nie wiem, jak ją udobruchać. Pro-
szę mi powiedzieć, co mogłoby sprawić jej radość.
- Sam ją o to zapytaj, młody człowieku. Któż to może wiedzieć? Idzcie razem do księgarni.
Ona uwielbia albumy. W końcu sztuka to jej pasja. W naszej księgarni jest kącik
antykwaryczny. Można trafić tam na najprawdziwsze białe kruki za niewielkie pieniądze.
Chętnie zainwestuję w radość mojej wnuczki. No jak, Aneczko, masz na to ochotę?
Dziewczyna zmarszczyła nos z dezaprobatą. Tak naprawdę chciała zostać sam na sam z
babcią i opowiedzieć jej o niespodziewanym odkryciu, a potem wysłuchać jej rady.
- Nie czuję się dzisiaj najlepiej. Chyba wcześniej pójdę spać. Wybacz, Krzysztofie. Mój
zły nastrój wynika zapewne ze zmęczenia. Wczoraj czytałam do północy.
Krzysztof nie nalegał więcej i zaczął się od razu żegnać. Zanim wyszedł, wymógł na Annie
spotkanie w dniu następnym. Chciał jej pokazać książki, które ostatnio kupił dla siebie.
Izabela czuła się tego popołudnia wyjątkowo zle. Zatrucie bardzo ją osłabiło. Serce
odmawiało posłuszeństwa częściej niż zwykle. Do tego doszły duszności i uczucie
ogromnego zmęczenia. Z niepokojem myślała o wnuczce.  Co będzie, gdy mnie
zabraknie? Anna jest jeszcze taka dziecinna, a moje serce stale przypomina o upływającym
czasie. %7łeby jeszcze trzy, cztery lata wytargować od losu... Niechby maleńka mocno
stanęła na nogach i znalazła dobrego opiekuna." Starsza pani usiadła w fotelu i przymknęła
oczy.
Był cichy wieczór ze słowikiem w tle i kumkaniem żab w pobliskiej sadzawce. Z ogrodu
docierał słodki zapach maciejki. Do pokoju weszła koteczka i wskoczyła Izabeli na kolana.
Cicho mrucząc, sposobiła się do rozkosznej drzemki z dala od męczących dzieci.
Po kąpieli Anna zeszła na dół i zajrzała do saloniku. Właśnie miała omówić z babcią
sprawę Krzysztofa, ale widok drzemiącej Izabeli zatrzymał ją w progu. Z czułością
patrzyła na ukochaną opiekunkę, która zastępowała jej matkę i ojca. Uświadomiła sobie w
tej chwili, jak bardzo jest do niej przywiązana. Nie wyobrażała sobie życia bez niej i za nic
nie chciała wybiegać myślą w przyszłość. Na palcach wycofała się do holu i bezszelestnie
weszła po schodach na górę.
Kocięta popiskiwały cicho w szafie. Anna pogłaskała je po maleńkich grzbietach, próbując
zastąpić im mamę, która zasłużyła sobie na odpoczynek. Potem zapaliła lampę, włączyła
radio i pogrążyła się w lekturze.
Jednak natrętne myśli nie dawały jej spokoju.  Jutro przyjedzie Krzysztof - pomyślała z
niepokojem. - On chyba rzeczywiście nie miał złych zamiarów. Cóż my wiemy o tym
spadku? Czy on naprawdę istnieje? Czy kiedykolwiek trafi do Polski? Czy to możliwe,
żeby taki chłopak był nieuczciwym, dwulicowym potworem czyhającym na moje życie?
Kiedy patrzę mu w oczy, wierzę w każde jego słowo. Ale teraz znów wracają wątpliwości.
Czy dla pieniędzy można zagrać rolę zakochanego chłopaka?
Jakie pieniądze? Babcia wspominała o kilkuset milionach dolarów. No tak. Dla takiej
sumy można zrobić prawie wszystko. Ale wtedy nie trzeba sobie brudzić rąk. Wystarczy
wynająć płatnego mordercę. To prostsze i zarazem trudniejsze do udowodnienia. Brak
motywu, jak zapewne powiedziałby doświadczony detektyw. Brak motywu."
Anna zapadła w drzemkę. Nagły podmuch wiatru uderzył oknem o framugę. Hałas obudził
dziewczynę. Na progu stanęła kotka i głośno miauknęła.
 Skąd ten przeciąg? - zastanawiała się Anna, powoli wsuwając stopy w ranne pantofle.
Zapaliła światło i zeszła na dół. Od razu zauważyła, że drzwi wejściowe są otwarte na
oścież, a z saloniku dobiegały odgłosy ożywionej rozmowy. Poprawiła na sobie szlafrok,
odrzuciła grzywkę z czoła i stanęła na progu pokoju.
To, co zobaczyła, sprawiło, że zdrętwiała z przerażenia. Czuła, jak włosy jeżą się jej na
głowie. Między półkami i sekretarzykiem uwijało się dwóch zamaskowanych mężczyzn,
takich samych, jakich można zobaczyć na podłym filmie gangsterskim. Zmiertelnie blada
babcia siedziała w fotelu z rękami związanymi jakimś sznurem.
- Gdzie są pieniądze i kosztowności? - indagował wysoki i szczupły włamywacz. Izabela
milczała.
- Chcesz, żebyśmy tu zrobili większy bałagan? -dodał niższy, ale za to tęższy rabuś.
- Panowie, mam tylko resztę mojej emerytury.
Nie trzymam pieniędzy w domu, a wartościowej biżuterii nie posiadam.
- Milcz, kobieto. Koleś, otwórz sekretarzyk, zobaczymy, co tam w środku trzyma ta starsza
pani. Przecież mąż był na wysokim stanowisku. Musiał coś zostawić żonie na czarną
godzinę, a czarna godzina właśnie teraz nadeszła.
- Panowie, mąż nieboszczyk w istocie zostawił coś na czarną godzinę, ale schował to
dokładnie przed, wybaczcie panowie, włamywaczami i nie zdążył mi przekazać tej
tajemnicy. A potem umarł i zostałam bez zabezpieczenia. Nigdy nie znalazłam tego
skarbu.
- Kobieto, kto by w to uwierzył. Takie opowieści zostaw dla swojej wnuczki. A właśnie,
gdzie twoja wnuczka? Może ona będzie rozsądniej sza?
Anna cofnęła się szybko w mrok holu i bezszelestnie poszła w stronę drzwi od piwnicy.
Zdjęła z półeczki klucz od garażu i stała jeszcze przez chwilę niezdecydowana. Miała
zamiar wyjść z domu przez garaż, przejść przez płot do ogrodu pani Marii i od niej wezwać
policję. Bała się jednak zostawić babcię na łasce włamywaczy.
- Wnuczka wyjechała - głos Izabeli brzmiał spokojnie i przekonująco. - Są wakacje. A mąż
nieboszczyk wiedział, co robi. Schował i jak kamień w wodę. Wszystko przepadło.
- Co mi tu pani z tym nieboszczykiem wyjeżdża? Niech to wszyscy diabli! W sekretarzyku
są tylko stare papiery i fotografie. Może jakaś nóżka się odkręca? Gdzieś tu musi być
skrytka. Rusz
rozumem, kobieto. Nie chcemy cię skrzywdzić. My byle czego nie bierzemy, tylko
gotówkę i złoto. Prawda, koleś? - powiedział z dumą wysoki. -Przedmioty, gadżety, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl