image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie zwlekając dłużej, Matson popchnął drzwi.
Stał na chodniku i patrzył na ciągnące się w oddali rzędy szarych baraków.
Nie wiadomo skąd zjawiła się Freya. Powietrze było zimne; dziewczyna drżała, a on wtulony
w jej włosy drżał także, nie mogąc oderwać oczu od baraków. Stały w równych szeregach, otoczone
wysokim na dwanaście stóp ogrodzeniem z siatki. Ogrodzenie było pod napięciem, a od góry
zabezpieczone dodatkowo czterema rzędami drutu kolczastego. I te znaki. Wszędzie pełno znaków
ostrzegawczych; nie musiał nawet ich czytać.
Freya zapytała: - Mat, słyszałeś kiedyś o Sparcie?
- Sparta - powtórzył jak echo, stojąc z walizkami w dłoniach.
- Posłuchaj... - Ciągnąc za zaciśnięte palce, zmusiła go do postawienia walizek. Obok nich
przemknęło paru szaro ubranych ludzi. Widać było, że bali się nawet spojrzeć w ich stronę.
- Pomyliłam się - powiedziała Freya. - Zbyt pochopnie wysłałam depeszę z oceną pozytywną.
Mat, ja myślałam...
- Myślałaś - wpadł jej w słowo - że znajdziesz tu piece krematoryjne.
Odrzuciła w tył burzę ciemnych włosów i zadarła głowę, by spojrzeć mu prosto w twarz. -
Mat - powiedziała cichym, łagodnym głosem - to jest obóz pracy. Rosyjski, a nie niemiecki model
rzeczywistości. Praca przymusowa.
- Ale co oni robią? Zamiatają planetę? Przecież przekazy satelitów badawczych
potwierdziły...
- Wygląda na to - powiedziała - że ich celem jest stworzenie armii. Najpierw każdy trafia do
brygad pracy, aby przywyknąć do dyscypliny. Potem młodych mężczyzn kieruje się do szkolenia
zasadniczego, a reszta... - no cóż, najprawdopodobniej będziemy pracować tam. - Wyciągnęła rękę i
dopiero wtedy dostrzegł prowadzącą pod ziemię rampę oraz umieszczony obok mechanizm windy.
Nieodpartym skojarzeniem przypominały mu się lata młodości. Pamiętał coś takiego sprzed wojny.
Wiedział dobrze, co to znaczy.
Mieli przed sobą podziemną fabrykę. Praca ciągła, więc automaty nie poradzą sobie z
utrzymaniem homeostazy. Tylko zmiany robocze obsadzone ludźmi gwarantowały niezakłócony ruch
taśmy; przekonali się o tym w osiemdziesiątym drugim.
- Większość twoich policjantów - powiedziała Freya - jest zbyt stara na wcielenie. Dlatego
tak jak my znajdzie się zapewne w barakach. Znam już numer, który ci przydzielili. Potem podam ci
swój.
- Co? Oddzielne kwatery? To nie będziemy nawet razem?
- Mam też urzędowe formularze, w które wpiszemy nasze zawody i umiejętności. Dzięki temu
staniemy się przydatni.
- Jestem stary - poskarżył się Mat.
- Więc będziesz musiał umrzeć, chyba że wymyślisz sobie jakiś pożyteczny zawód.
- Umiem tylko jedno. - W stojącej na chodniku walizce spoczywał przekaźnik, niewielki, lecz
wystarczająco silny, by wysłany przezeń sygnał po sześciu miesiącach dotarł do Ziemi.
Wyciągnął klucz i pochylił się nad walizką. Wszystko, co musiał zrobić, to otworzyć zamek,
wyciągnąć z ukrycia calowy odcinek taśmy, zakodować go, a następnie wepchnąć w czytnik
przekaźnika. Cała reszta odbywała się już automatycznie. Włączył ukryte w butach źródło zasilania.
Ze względu na konieczność umieszczenia w nich paru dodatkowych przedmiotów, buty miały grubą
podeszwę i prezentowały się nadzwyczaj solidnie, tak jakby ich właściciel chciał z nich korzystać do
końca życia.
Włączył miniaturową dziurkarkę, wetknął w nią skrawek taśmy.
- Po co im armia? - zapytał.
- Nie wiem, Mat. To wszystko sprawka Theodorica Ferry'ego. Według mnie, Ferry zamierza
wysłać tę armię na zarządzaną przez Bertolda Ziemię. Od kiedy tu jestem, rozmawiałam z paroma
osobami, lecz nie osiągnęłam zbyt wiele. Wszyscy są bardzo wystraszeni. Pewien mężczyzna sądzi,
że odkryto niehumanoidalną rasę rozumną i że uczestniczy w przygotowaniach do ataku na
skolonizowane przez nią planety. Może jeśli pobędziemy tu dłużej...
Matson rozprostował grzbiet i powiedział:
- Skończyłem. Nadam taki tekst: „Stan wojenny. Powiadomcie Bertolda". Ze względu na
odległość i zakłócenia sygnał będzie powtarzany wielokrotnie, aż w końcu dotrze do naszego pilota,
Ala Doskera i wtedy...
Promień lasera rozłupał mu tył głowy.
Freya zamknęła oczy.
Następny strzał z laserowego karabinu snajperskiego i obie walizki zmieniły się w dymiące
sterty śmieci. Zaraz potem pojawił się młody, wypucowany żołnierz. Podszedł spokojnym krokiem,
beztrosko wymachując snajperką. Obejrzał Freyę od stóp do głów z uznaniem, lecz niezbyt
pożądliwie, a następnie przeniósł wzrok na leżące na chodniku zwłoki Matsona.
- Przechwyciliśmy waszą rozmowę. - Wskazał ręką rozciągniętą nad dachem Telporu siatkę
cienkich drucików. - Ten człowiek - trącił czubkiem buta martwą rękę - mówił coś o „naszym
pilocie". Jesteście więc zorganizowani. Przyjaciele Zjednoczonych Ludzi, co?
Nie zdołała odpowiedzieć.
- No dobra, chodź, ślicznotko. Zabiorę cię na przesłuchanie do psychologa. Nie zrobiliśmy
tego przedtem, bo byłaś na tyle sprytna i małomówna, że nie wspomniałaś o podążającym za tobą
mężu. Ale jak widzisz nigdy...
Umarł, gdyż nacisnęła guzik zwalniający w zegarku mechanizm zatrutej cyjankiem strzałki
cefalotropicznej; pocisk poruszał się powoli, lecz żołnierz nie mógł go uniknąć. Bardziej zaskoczony
niż wystraszony, niezbyt świadomy tego, co się dzieje, dziecinnym gestem zamachnął się na
nadlatującą igłę, której ostrze nieubłagalnie wbiło się w żyły nadgarstka. Zginął szybko i dyskretnie,
tak samo jak Matson. Gdy bezwładne ciało zaczęło osuwać się na chodnik, Freya odwróciła się i
rzuciła do ucieczki.
Na rogu skręciła w prawo. Nie zatrzymywana przez nikogo pobiegła wąską, zaśmieconą
aleją. Nie zwalniając ani na chwilę, sięgnęła do kieszeni płaszcza i wcisnęła sygnał alarmu. Teraz
każdy pracownik KANT-u na Paszczy Wieloryba został oficjalnie ostrzeżony, choć zapewne do tej
chwili wszyscy i tak zdążyli już się zorientować w sytuacji. Sam alarm niewiele mógł pomóc w
uzupełnieniu przytłaczającej wiedzy zdobytej w ciągu pierwszych pięciu minut pobytu po tej stronie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl