Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
postaci. Czy słowo Ubik kojarzy się panu z czymkolwiek, panie Chip? spytała Francy Spanish. Musiał skupić się przez moment, by pojąć sens jej pytania. 128 Na miłość boską odezwał się wreszcie czy nie umie pani odróżnić widzenia. . . Francy miewa sny wyjaśniła Tippy Jackson. Zawsze je miała. Opo- wiedz mu swój sen o Ubiku, Francy. Zwróciła się do Joego. Ona opowie panu teraz swój. . . jak go nazwała. . . sen o Ubiku. Przyśnił się on jej ubiegłej nocy. Nazywam go tak, gdyż w istocie był to sen o Ubiku powiedziała z za- pałem Francesca Spanish, splatając dłonie w sposób, który wskazywał nerwowe podniecenie. Niech pan posłucha, panie Chip: mój sen różnił się od tych, ja- kie miewałam do tej pory. Z nieba wysunęła się wielka ręka, jakby dłoń i ramię Boga. Była ogromna, wielkości góry. Zdawałam sobie w tym momencie sprawę, że chodzi o coś ważnego. Dłoń była zaciśnięta w podobną do skały pięść, a ja wiedziałam, że wewnątrz niej znajduje się jakaś cenna rzecz, od której zależało moje życie i życie wszystkich mieszkańców Ziemi. Czekałam, aż dłoń się otwo- rzy, a kiedy to w końcu nastąpiło, ujrzałam, co w niej było. Puszka z aerozolem stwierdził sucho Don Denny. Na puszce tej ciągnęła Francy Spanish wielkimi złotymi literami, które świeciły jak złotawy płomień, napisane było jedno tylko słowo: Ubik. Nic więcej. Tylko ten dziwny wyraz. A potem dłoń zacisnęła się znowu i całe ramię znikło za warstwą szarych chmur, jakby cofnięte w górę. Dziś, przed rozpoczę- ciem uroczystości pogrzebowych, zajrzałam do słownika i zatelefonowałam do biblioteki publicznej. Nikt jednak nie zna tego słowa ani nawet nie wie, w jakim ono jest języku; nie zawiera go też słownik. Pracownik biblioteki twierdzi, że nie jest to wyraz angielski. Istnieje jedno słowo łacińskie, bardzo do niego podobne: ubique. Znaczy ono. . . . . . wszędzie powiedział Joe. Tak jest, znaczy właśnie to. Francy Spanish kiwnęła głową. Ale nie ma słowa: Ubik , a tak właśnie wyglądało ono w tym śnie. Oba słowa mają to samo znaczenie stwierdził Joe. Różnią się jedynie pisownią. Skąd wiesz? spytała przekornie Pat Conley. Wczoraj ukazał mi się Runciter wyjaśnił Joe. Występował w rekla- mówce telewizyjnej, nagranej przed jego śmiercią. Nie wdawał się w szczegó- ły; cała sprawa wydawała się zbyt skomplikowana, by można ją było dokładnie wyjaśnić, zwłaszcza w tym momencie. Jesteś żałosnym głupcem powiedziała do niego Pat Conley. Dlaczego? spytał. Czy uważasz to za ukazanie się osoby zmarłej? Równie dobrze możesz uznać za formę pojawienia się jego listy napisane przed śmiercią. Albo biurowe notatki, które sporządził w ciągu wielu lat. Albo nawet. . . Idę do środka, żeby po raz ostatni spojrzeć na Runcitera powiedział 129 Joe. Oddalił się od pozostałych członków grupy, którzy pozostali na miejscach, i wszedł po szerokich, drewnianych schodach do ciemnego, chłodnego domu przedpogrzebowego. Pustka. Nie było tu żywej duszy. Ujrzał jedynie dużą salę z wieloma rzęda- mi krzeseł, przypominających kościelne ławki, i stojącą w przeciwległym końcu ozdobioną kwiatami trumnę. W małym bocznym pokoju stały staromodne, wypo- sażone w dmuchawę organy i kilka składanych drewnianych krzeseł. Unosiła się tu woń kurzu i kwiatów; ta wstrętna, słodkawa mieszanka zapachów wydawała mu się okropna. Pomyśleć tylko, ilu mieszkańców stanu Iowa powitało wiecz- ność w tych obojętnych czterech ścianach. Lakierowane podłogi, chustki do nosa, grube, ciemne wełniane garnitury. . . i tak dalej, aż do miedziaków, którymi przy- krywa się oczy zmarłych. I organy, grające krótkie, rytmiczne psalmy. Doszedł do trumny, wahał się chwilę i zajrzał do wnętrza. W kącie trumny leżał stos osmalonych, wysuszonych kości, a na jego wierz- chołku cienka jak papier czaszka, wykrzywiona w jego stronę drwiącym gryma- sem. Zapadnięte oczy przypominały wyschnięte winogrona. Wokół małej kupki szczątków Runcitera rozsiane były strzępki materiału o włóknach sterczących jak szczecina jak gdyby przyniesione tam przez wiatr. Jakby zwłoki, oddychając, same się nimi przysypały w trakcie słabnącego cyklu dychawicznych wdechów i wydechów, który teraz ustał już całkowicie. Wszystko było zupełnie nierucho- me. Tajemniczy proces zmian, który zniszczył też Wendy i Ala, najwyrazniej do- biegł już końca dawno temu. Wiele lat temu, pomyślał Joe, przypominając sobie Wendy. Czy widzieli go pozostali członkowie grupy? Czy też wydarzyło się to już po ceremonii? Joe wyciągnął rękę, chwycił dębowe wieko trumny i zamknął je. Uderzenie drewna o drewno rozległo się echem w pustej sali domu przedpogrze- bowego, ale nikt go nie usłyszał, nikt się nie zjawił. Oślepiony przez łzy, które wycisnął z jego oczu lęk, wydostał się z zakurzonej, cichej sali i znów znalazł się w słabym świetle słonecznym póznego popołudnia. Co się stało? spytał Don Denny, gdy na nowo przyłączył się do grupy. Nic odparł Joe. Wyglądasz jak śmiertelnie przestraszony głupiec powiedziała agresyw- nym tonem Pat Conley. Nic się nie stało! spojrzał na nią z głęboką, gwałtowną wrogością. Czy będąc tam, nie spotkałeś przypadkiem Edie Dorn? spytała Tippy Jackson. Znikła gdzieś wyjaśnił mu Jon Ild. Ale przecież dopiero co tu była zaprotestował Joe. Mówiła przez cały dzień, że jest jej okropnie zimno i że jest zmęczona mówił Don Denny. Być może wróciła do hotelu; wspominała już wcześniej, że 130 zaraz po uroczystości chce się przespać. Zapewne nic jej nie jest. Zapewne już nie żyje powiedział Joe. Zwracając się do wszystkich cią- gnął: Myślałem, że już zrozumieliście to. Jeżeli ktokolwiek z nas odłączy się od grupy, musi umrzeć. Zdarzyło się to już Wendy, Alowi, Runciterowi i. . . przerwał nagle. Runciter zginął podczas wybuchu stwierdził Don Denny. Wszyscy zginęliśmy podczas wybuchu powiedział Joe. Wiem, bo po- informował mnie o tym Runciter: napisał to na ścianie męskiej toalety w naszym nowojorskim biurze. Widziałem też ponownie ten napis na. . . To szaleństwo, co ty opowiadasz przerwała mu Pat Conley. Czy Run-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|