Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kontroli lotów ktoś chciał z nimi porozmawiać. Tu kontrola lotów... Proszę podać tożsamość i cel podróży. Tu statek Demon Ikiv . Lecimy na wypoczynek... powoli wyartykułował Pollus. Nastąpiła krótka cisza. Macie zgodę na lądowanie... skierujcie się do Revortil, lądowisko siedem, miejsce trzecie... Udanego pobytu... skończył ciepłym, lecz wytrenowanym tonem kontroler lotów. Z wolna skierowali swoją maszynę ku atmosferze planety. Po chwili ujrzeli miasto z daleka. Było wielkie, zabudowane, lecz nie tak nowocześnie jak na Coruscant. Na Revost rozwój cywilizacji szedł do przodu, ale nie zapomniano o naturalnym środowisku. To właśnie ta drobnostka o której zapomina wiele istot była kluczem do sukcesu Revostian. Była to rasa, która praktycznie nie była zdolna w żadnym aspekcie oprócz jednego, a mianowicie doskonale znali się na potrzebach innych istot toteż ich głównym talentem stała się turystyka. Planeta ta była jedną z najpopularniejszych kurortów w tej części znanej galaktyki. Wylądowali w wyznaczonym miejscu i wyszedłszy ze statku udali się do najbliższego hotelu. Pogoda była ładna, słońce świeciło, a wokoło latały małe sępożaby. Stworzenia wyglądające jak malutki hutt z skrzydłami i zaostrzonym dziobem, którym zapewne chwytały i spożywały jedzenie. Weszli do hotelu Valkor i zamówili dwuosobowy pokój. Zdecydowali, że i tak nie spędzą tutaj więcej niż jednej nocy. Udali się do niego, żeby chwile odpocząć. Pollus zdecydował się porozmawiać z Kid em. Czy to jest twoje prawdziwe Imię? Nie... Nie wiem... Jak już ci mówiłem nic nie pamiętam... skrawki...obrazy... Wszystko w strasznym chaosie... nic nie mogę zrozumieć. Aha.. Rozumiem... A co pamiętasz? może będę mógł ci jakoś pomóc? Naprawdę nie wiem... Wszystko to jest dziwne...Pamiętam chyba imię kobiety... Magata... Coś Ci to mówi? Hmm... Bardzo ciekawe... Przyznam, że to imię już słyszałem, albo tak mi się wydaje... W tej chwili nie pamiętam dokładnie. Słyszałem plotkę, że na planecie znajduję się podobno dobry uzdrowiciel. Może do niego pójdziesz?? zasugerował Duros. Fantastyczny pomysł, tylko, że nie mam żadnych kredytów, a wizyta u niego kosztuje. Masz... wręczył Kid owi sumę kredytów, która na pewno wystarczy do zapłacenia uzdrowicielowi. A teraz chodzmy. Ja pójdę poszukać Afima Eluka.. Wyszli razem z pokoju i udali się do wyjścia z hotelu. Była ładna pogoda, więc zdecydowali zrobić sobie spacer. Rozglądając się dostrzegli pełno turystów z różnych zakątków wszechświata. Udali się do centrum miasta, gdzie miał urzędować uzdrowiciel. Z daleka przykuł ich uwagę tłum istot kłębiących się wokół jakiegoś namiotu. Domyślili się, że właśnie tam był ich cel podróży. Ustawili się spokojnie w kolejce. Było strasznie gorąco, więc kupili nieznany im dotąd napój chłodzący, o znakomitym smaku. Niestety tylko Pollusowi smakował, ponieważ jego towarzysz po chwili zwymiotował. Po jakiejś godzinie kolejka przesunęła się i Kid wszedł do środka. Tymczasem Pollus poszedł do pobliskiej knajpy, gdzie mógł usiąść i napić się czegoś dobrego. Zaniepokoił się bardzo jak dostrzegł dwóch Rodianin czających się wokół namiotu. Zaczęli cichcem odganiać tłum krzycząc, że już uzdrowiciel skończył prace. Dziwne pomyślał. Mężczyzna wewnątrz ujrzał pomieszczenie urządzone prowizorycznie, bez żadnego przepychu i udziwnień. Kobieta rasy Twi lek poprosiła go o pieniądze i kazała usiąść. Chwilę pózniej wszedł do środka uzdrowiciel. Był on bliżej nie znanej rasy. Wyglądał jak mały Hutt z dwoma odnóżami idący załatwić jakiś lukratywny interes. Uważnie przyglądnął się swojemu kolejnemu pacjentowi. Co panu dolega??? Dokładnie nie wiem jak to się nazywa. Czy będzie mi pan w stanie pomóc? Chodzi o to, że cierpię na pewien rodzaj zaniku pamięci... Amnezja... hm mm... Tak... rozumiem... Zapłacił pan?? No oczywiście.. Pana urocza asystentka odciążyła mnie od kredytów. Dobrze... Możemy zaczynać. Podszedł do pacjenta i stanął za nim. Wysmarował ręce w jakiejś oślizgłej i tłustej masie, a potem położył je na głowie mężczyzny. Pewnie to jakiś szarlatan... tylko mi włosy ubrudzi pomyślał. Jednak ku jego zdumieniu stało się coś czego kompletnie się nie spodziewał. Obraz przed jego oczami całkowicie rozmazał się, głowa zaczęła go mocno boleć. Wydał z siebie cichy jęk. Nagle znalazł się jakby w zupełnie innym miejscu. Sen na jawie?? pomyślał. Rozejrzał się dość uważnie po pomieszczeniu. Uzdrowiciel, jego asystentka i cały namiot zniknęli. Pojawił się za to pałac, duży, przestronny i bogacie ozdobiony. Stał dokładnie przed jego olbrzymimi wrotami. Mimowolnie zdecydował się wejść do środka. Przeszedł wejście i ujrzał dwójkę ludzi rozmawiających szeptem. Była to kobieta z jego snu i jakiś mężczyzna którego chyba znał. Chciał coś powiedzieć, lecz zdecydował się zaczekać i posłuchać rozmowy. Ocir, mówiłam ci wiele razy... On to w końcu odkryje... Nie możemy... Co odkryje?? Co może odkryć?? To co chcemy zrobić jest niczym! Jak niczym Ocirze?? Jak możesz to nazwać niczym?? Przecież to może doprowadzić do upadku... kończyła z drżeniem w głosie. Upadku?? Oszalałaś droga Magato! Jakiego upadku? Czas na zmianę... To co było jest przeżarte... Prawa nie sprawdzają się w dzisiejszych czasach! Trzeba to zmienić póki jeszcze nie jest za pózno! Niestety, masz racje... Nie chciałabym tego zaakceptować, ale masz racje. Co On ci jeszcze powiedział?? Niedługo wybuchnie wojna... To jest nieuniknione... Niedługo nadejdzie zmiana... Wielka zmiana droga Magato, a nasz lud będzie częścią budulca tej zmiany... Ocir.. uśmiechnęła się Jak zawsze idealista... Ale jeśli Rutra Dik Yrub się dowie... Jemu to może się nie spodobać... na dzwięk tych słów mężczyzna wyszedł z ukrycia. Co mi może się nie spodobać?? zaczął nieświadomie, chociaż wiedział, że to jest jakby sen, bądz wspomnienie, ale jakby je przeżywał ponownie. Sądził, że znajdzie odpowiedzi na pytania. O nie... Mówiłaś, że wyjechał??? krzyknął Ocir. Miał.. mężu... Co?? jak?? nie wiedziała co powiedzieć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|