Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miecz i potrafiła posługiwać się Mocą. Była przekonana, że jedno i drugie wystarczy, żeby zwyciężyć w walce z każdym przeciwnikiem. Kiedy wszyscy wybiegli na polanę pełniącą funkcję lądowiska, Jaina odłączyła się od reszty grupy. Wskoczyła w nurty rzeki i zaczęła płynąć na drugi brzeg, kierując się ku uszkodzonym generatorom ochronnego pola. Tenel Ka ze zdziwieniem stwierdziła, że stary Peckhum dotrzymuje kroku Jacenowi, biegnącemu przez polanę w stronę pokiereszowanego towarowego transportowca. Tenel Ka i Lowbacca musieli uskakiwać przed świetlistymi sztychami laserowych błyskawic, jakie raz po raz wyskakiwały z luf działek myśliwców TIE. Mimo to wspięli się do kabiny skoczka typu T-23 niemal w tej samej chwili, kiedy siwowłosy pilot i Jacen wpadli na pokład Piorunochronu . Przyglądając się, jak chłopiec wbiega po rampie i znika w otworze włazu statku Peckhuma, Tenel Ka poczuła w sercu ukłucie, którego nie potrafiłaby wytłumaczyć, nawet przed sobą. Zauważyła jednak, że Jacen pojawił się znów w otworze. Przez sekundę spoglądał na nią z poważnym wyrazem twarzy, a pózniej wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Kiedy wrócę, opowiem ci nowy dowcip! - zawołał chcąc, by go usłyszała. - Tym razem naprawdę śmieszny. Potem znów zniknął w mrocznym prostokącie włazu. Słysząc, że Lowie uruchamia silniki repulsorowe skoczka, Tenel Ka odpowiedziała, chociaż była pewna, że chłopiec nie może jej usłyszeć: - Tak, mój przyjacielu Jacenie, bardzo chętnie wysłucham twojego dowcipu. Kiedy wszyscy powrócimy. ROZDZIAA 7 Silniki Piorunochronu zaskowyczały i statek, pokonując siłę przyciągania, oderwał się od lądowiska. W chwilę pózniej pokiereszowany kadłub wzdrygnął się, jakby przeniknięty lodowatym dreszczem. W głowie Jacena natychmiast rozdzwięczały się sygnały alarmowe. - Zostaliśmy trafieni! - zawołał, nawet nie zadając sobie trudu sprawdzenia wskazań mierników. - Nie-e - odparł spokojnie stary Peckhum. - Piorunochron zachowuje się tak zawsze, od czasu, kiedy wyłączyłem ogranicznik dopływu energii do rufowych repulsorów. Możliwe, że któregoś dnia ponownie rzucę okiem na to urządzenie. Chłopiec stwierdził, że węzeł, jaki pod wpływem paniki zasupłał się w j ego żołądku, stopniowo przestał się zaciskać... ale tylko do pewnego stopnia. - Może Jaina pomoże panu naprawić je trochę pózniej - odezwał się po chwili. Powietrze za iluminatorem przecięła jaskrawa błyskawica i w następnej sekundzie, głośno wyjąc, śmignął jakiś myśliwiec typu TIE nurkujący w stronę akademii Jedi. - Hej, przeleciał bardzo blisko! - zauważył chłopiec. - Zbyt blisko - zgodził się z nim siwowłosy pilot. - A teraz trzymaj się, młody Solo. Za chwilę zaczniemy robić uniki. Lowie skupił swą uwagę na pilotowaniu skoczka typu T-23 w taki sposób, by maszyna przez cały czas znajdowała się pod osłoną. Przez umieszczone w dolnej części kadłuba szyby widział innych uczniów Jedi, starających się ukryć w dżungli. Wszyscy biegli zygzakami, usiłując nie dać się trafić przez laserowe błyskawice, jakimi raziły polanę imperialne myśliwce. Kiedy rycerze Jedi zaczęli znikać w lesie, młody Wookie szarpnął dzwignię i poderwał maszynę. Gęstwina splecionych gałęzi porośniętych prawdziwym gąszczem liści zawsze kojarzyła mu się z bezpieczeństwem i spokojem. Lowbacca bardzo chciałby spędzić chociaż kilka takich spokojnych chwil, siedząc i medytując na wierzchołku jakiegoś drzewa. Na najwyższych poziomach nie czekały jednak na niego i Tenel Ka ani bezpieczeństwo, ani spokój. A przynajmniej nie w tej chwili. Lowie zacisnął dłonie na rękojeściach dzwigni sterowniczych i leciał zygzakami, starając się prześlizgiwać między konarami i pniami gigantycznych drzew. Spodziewał się, że w ten sposób zgubi prześladowców, którzy mogli puścić się w pogoń za małym skoczkiem. Wiedział, że tym razem niebezpieczeństwo grozi z góry, gdzie krążyły nieprzyjacielskie myśliwce TIE, a więc nie mógł lecieć ponad baldachimem liści. Liczył na to, że pozostanie nie zauważony, jeżeli będzie nadal przemykał między drzewami. Nagle tuż obok kadłuba skoczka błysnęła jakaś ognista nitka. Wbiła się w miękką glebę i zwęgliła kilka zeschłych liści, z których uniósł się obłoczek dymu. - Pozwól, żeby ruchami twoich dłoni kierowała Moc, Lowbacco, mój przyjacielu - odezwała się Tenel Ka, siedząca na ustawionym nieco z tyłu fotelu dla pasażera. W odpowiedzi Lowie wymruczał coś na znak, że się zgadza, a pózniej, pragnąc się odprężyć, nabrał głęboki haust powietrza. Leciał dalej, ale odtąd pozwalał, żeby Moc decydowała o tym, kiedy powinien wykonać unik albo skręcić. Kierował maszynę w stronę leniwie toczącej zielonkawobrązowe wody rzeki, za którą on i Tenel Ka widzieli złowieszczą szturmową platformę Siostry Nocy. Mimo iż dzieliło ich od niej prawie pół kilometra, oboje młodzi rycerze Jedi widzieli sztychy laserowych strzałów, które raz po raz wyskakiwały z luf działek opancerzonej jednostki i spopielały drzewa porastające brzegi rzeki. Nagle zdumiona Tenel Ka zawołała: - Popatrz! O, tam! Z nieba zaczęły opadać jakieś dziwne obiekty. Były podobne do drapieżnych ptaków, ale miały ludzkie kształty. Dopiero po kilku chwilach młoda wojowniczka uświadomiła sobie, że spogląda na rozpraszającą się w locie grupę Ciemnych Jedi. Wojownicy ciemnej strony zapalili świetlne miecze i kontrolowali kierunek lotu za pomocą ukrytych w plecakach indywidualnych silników repulsorowych. W tej samej chwili, kiedy uwagę Lowbaccy zaprzątnęło obserwowanie lecących napastników, w kabinie rozległ się brzęczyk czujnika zbliżeniowego, a w kadłub trafiła laserowa błyskawica wystrzelona z pokładu przelatującego myśliwca TIE. Z rufowych silników skoczka typu T-23 strzeliła fontanna iskier, a po sekundzie zaczęły się z nich wydobywać kłęby dymu. Kadłub małej maszyny przebiegło dziwne drżenie, po którym skoczek zboczył z kursu. W następnej chwili rozległ się głośny trzask rozdzieranego metalu i oderwała się jedna płetwa umożliwiająca sterowanie. - O rety - rozległo się kwilenie miniaturowego androida-tłumacza. - Nie mogę na to patrzeć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|