Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaraz skończą się domki i chodniczki, a będzie ciekawy zakręcik i smakowity nasypik niezbyt zrozumiale zamruczał Paweł i krzyknął nagle: Niech się pan trzyma! Silnik volkssyreny ryknął naraz całą mocą. Kątem oka zobaczyłem, jak Paweł, cisnąc do dechy pedał gazu, redukuje jednocześnie błyskawicznie biegi z czwórki na trójkę! Wóz runął do przodu aż wcisnęło mnie w fotel. Wchodzące właśnie w zakręt audi było już tuż, tuż! Gęby za jego szybą rozdziawiało przerażenie. Tamten kierowca też próbował przyspieszyć, ale to było za wolno! Za wolno! Tak to człowiek triumfuje nad automatem! krzyknął Paweł. Trzask! Przeszło tonę ważąca syrena całą rozpędzoną masą rąbnęła skosem w tył audi. Trafione auto przecięło oś jezdni, nadziało się reflektorem na metalowy wspornik bariery, mignęło ubłoconym spodem i bezradnie kręcącymi się w powietrzu prawymi kołami, i potoczyło w kłębach kurzu w dół nasypu w łomocie zgniatanych blach. Niewiele brakowało, abyśmy poszli jego śladem, ale dzięki refleksowi Pawła, który na moment zwolnił hamulec i zdołał w tejże chwili skierować syrenę maską w dół nasypu, zsunęliśmy się prosto po jego łagodniejszej części, co kosztowało nas tylko zniszczenie i tak już rozbitego ciosem w audi przodu... Ledwo zatrzymaliśmy się, gdy Paweł już wyskoczył z syreny i pobiegł do przewróconego do góry kołami bolida, zrzucając po drodze tak zachwalaną przez siebie maskę. Szybko, panie Tomaszu! krzyknął do mnie. Trzeba ich wyciągnąć, bo jeszcze się spalą! Niepotrzebnie wołał, bo pędziłem tuż za nim, a spalenie tamtym chyba na razie nie groziło, gdyż silnik audi zgasł. Pogruchotana limuzyna przywitała nas chóralnym jękiem pasażerów, ale i wysuwającą się przez strzaskaną szybę ręką z pistoletem. Miłosierny dotąd Paweł kopnął ją i pistolet upadł na trawę. Rzeczywiście, gazowy powiedział nie bez ulgi mój towarzysz podnosząc go i repetując. No, wyłazić, który może! krzyknął do wnętrza audi. Tylko bez numerów. Drugi raz w jego oczach zobaczyłem metaliczny blask. Jak wtedy, podczas pościgu za bandziorami, gdy mówił: Oni już nasi! Kierowca audi uznał, że bezpieczniej będzie zemdleć. Trzech jego mniej lub więcej poturbowanych kumpli przycupnęło posłusznie przy wraku, nie spuszczając z Pawła pełnych nienawiści, ale i lęku oczu. Ech westchnął Paweł, patrząc na swą zarytą w pół nasypu biało-czerwoną piękność nie dość, że cały przód do wymiany, to i tym głupim zrywem zatarłem silnik, jak mi to pan wykrakał rano! Ale przecież dopadłeś tych drani! zdziwiłem się. Tak, no... niby dopadłem uśmiechnął się swym nieco nieśmiałym uśmiechem ale co ja teraz dam Andrzejowi za zdaną maturę? Tak się chłopisko uczy, tak stara... No nic, trzeba obejrzeć tego klienta, bo może coś mu się naprawdę stało przyklęknął przy leżącym bandycie. Niezbadane są drogi, którymi chadza miłosierdzie! Tego dnia położyłem się wcześniej do łóżka, aby odespać zarwane przy pracy noce, ale sen nie nadchodził, jakby odstraszany panującym w mej kawalerce gorącem. Nie pomagało otwarcie okna; rozpalone długim upalnym dniem mury Starego Miasta buchały żarem. Zamiast senności czułem nieokreślony lęk czy też niepokój. Zapaliłem papierosa i wstałem z łóżka. Podszedłem do okna. Uliczka w dole była pusta. Tylko jezdnią przeszły dwa ocierające się o siebie koty. Usiadły pod latarnią i zaczęły lizać łapki. Wtedy za moimi plecami zadzwonił telefon. Sięgając po słuchawkę zerknąłem na zegarek. Zbliżała się północ. Tak, słucham? To ja, Tomaszu... odezwał się cichy, napływający z wielkiej oddali, głos. Przepraszam, ale nie poznaję. Kto? Jakiemuś idiocie na żarty się zebrało! pomyślałem ze złością, przysuwając popielniczkę. Waldek. Waldek Batura. Kojarzysz? zaszemrała ni to z ironią, ni to z lekką pretensją słuchawka. Przepraszam, ale głos tak ci się zmienił. Do niczego te nasze telefony. Co cię, a raczej twój głos, sprowadza o tak dziwnej porze? przyznaję, że telefon od przeciwnika zaintrygował mnie. Każda pora jest dobra, by się pożegnać. Zwłaszcza, gdy się żegna na długo... Ciekawe! Batura zapragnął się ze mną pożegnać?! Czyżby chciał uśpić moją czujność, bo szykuje jakiś superskok? No, porozmawiajmy sobie! Może się z czegoś niechcący wygada! Uciekasz z kraju, przenosisz gdzie indziej swoją złodziejską robotę czy cię przymknęli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|