Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brzmienie gitary. - Podeszła do drzwi. - Chciałabym, żebyś czuł się tutaj jak u siebie. Co lubisz pogryzać, jak odrabiasz lekcje? Rory powiedział, że będziesz jadł na górze, ale nie ma potrzeby, żebyś tam biegał za każdym razem, kiedy najdzie cię na coś ochota. Co jesz na śniadanie? Płatki i grzanki też możesz sobie zrobić tutaj. Jakie płatki lubisz najbardziej? Przyglądał się jej uważnie. Grymas powoli znikał. - Jesteś dla mnie bardzo miła, chociaż mnie nie znasz. Czy w tym spojrzeniu czai się podejrzliwość? Starała się uśmiechnąć, chociaż wiedziała, że z każdym uśmie- chem maleje jej szansa na związanie się z Rorym. - Ale nadal jesteśmy przyjaciółmi? - zaczęła. - Przyjaciele pomagają sobie w trudnych chwilach. Uważam, że przyjazń nie zależy od tego, jak długo ludzie się znają, lecz od tego, czy do siebie pasują. Oraz od tego, czy zostawiają po sobie porządek w łazience! - dodała. - Pamiętaj, że oboje będziemy z niej korzy- stać! S R Odniosła wrażenie, że to surowe ostrzeżenie przywróciło chłopcu jasność myślenia. Czując, że ich przyjazń także od- zyskała równowagę, wyszła po notes, po czym wróciła, by zro- bić listę produktów, które należy dla niego kupić. - Rory za to zapłaci - zapewnił ją. - Jestem od niego nieza- leżny. Mam fundusz powierniczy, więc Rory, jako mój opiekun, może z niego pokrywać wszystkie koszty związane z moim utrzymaniem - ciągnął z młodzieńczą nonszalancją. - Jestem dość bogaty. I to dlatego mój ojciec nagle zapragnął, żebym z nim zamieszkał. Rory też jest zamożny, więc mogę mieć pew- ność, że nie zależy mu na mojej forsie. Jego rodzice... i mojej mamy zostawili im sporo pieniędzy. Podejrzewam, że to dlatego Drusilla i Rosemary tak się za nim uganiają. %7łeby się z nimi ożenił. - Rory był bogaty jeszcze przed śmiercią twojej mamy. - Nie mogła nie zauważyć luki w jego rozumowaniu. -Dlaczego wcze- śniej nie chciały wyjść za niego? Nie wiem, ile Rory ma lat, ale nie jest już pierwszej młodości? - Kto nie jest pierwszej młodości? Musiał przyjść akurat w tym momencie! Podejrzewając, że Jason mógłby odpowiedzieć na jej pytanie, rzuciła mu ostrze- gawcze spojrzenie. Na nic. - Ty - wypalił wesoło chłopiec, Alana zaś miała ochotę ukrę- cić mu łeb. - Mówiłem właśnie Alanie, że obaj mamy forsę... - Fantastycznie, pomyślała. Jeśli kiedykolwiek coś nas połączy, Rory może uznać, że to z powodu jego majątku. - I że to dlatego Drusilla i Rosemary walczą o twoją rękę, a mój ojciec o mnie. - Przyjemnie jest być popularnym - mruknęła, ustępując z drogi Rory'emu, który niósł naręcze ubrań. S R - Twoja forsa musi poczekać, aż skończysz dwadzieścia jeden lat. Jeśli jeszcze raz wspomnisz o niej albo o ludziach, którzy czyhają na czyjeś pieniądze, okroję ci kieszonkowe tak, że będziesz je oglądał przez lupę! Brzmiało to bardzo surowo, lecz chwilę pózniej doszły do niej odgłosy szamotaniny, co oznaczało, że kazanie zakończyło się rundą zapasów. Męskie zabawy, pomyślała. Nadal nie wiedziała, co jej gość jada na śniadanie. Temat ten przypomniał jej o młodych świnkach morskich, które w kategoriach ludzkich zapewne były już nastolatkami, ponieważ stale domagały się jedzenia. Wsuwała kawałki jabłka między pręty klatki, gdy za plecami usłyszała kroki. Rory wychodzi. Nie odwracała się, by dać mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na kontakty towarzyskie. Lecz on miał zdecydowanie mniej wyczucia niż jego siostrzeniec. Gdy usłyszała, że się za- trzymał, uznała, że wypada się odwrócić. - Słucham. Podrapał się w głowę. - Jestem ci bardzo wdzięczny, że go przyjęłaś. Nie pozwól, żeby ci wszedł na głowę. Na posiłki wysyłaj go na górę. Wiem już, że nie przyjmujesz dowodów wdzięczności, ale żeby choć trochę ulżyć mojemu sumieniu... daj się dzisiaj zaprosić do nas na kolację. Zdaję sobie sprawę, że możesz mieć coś ciekawsze- go do roboty, poza tym powinienem cię też uprzedzić, że przy naszym stole może być niezły cyrk. - Trzy baby naraz! - zażartowała. - Może być gorąco! - Trzy czy dwie, to żadna różnica - odciął się. - Przyj- S R dziesz? Będzie jagnięcina z curry. Chyba że już się umówiłaś z kulturystą. Zastanawiała się, jaki szczytny motyw kazał mu ją zaprosić. Oraz jak wytłumaczy się sama przed sobą. - Nie odpowiedziałaś mi. - Muszę pomyśleć. - Mimo woli uśmiechnęła się. -Prawdę mówiąc, znam lepsze sposoby na spędzenie niedzielnego wie- czoru niż w towarzystwie dwóch kobiet rywalizujących o jedne- go mężczyznę. Na przykład wbijanie sobie gwozdzi w oko, albo obcinanie piłą palców u stóp. Albo... Przestań! Zrozumiałem. Spuśćmy na to zasłonę milczenia. - Zauważyła nagłą zmianę w jego rysach. W niej samej również coś drgnęło. - Postaraj się przyjść. Będę ci bardzo wdzięczny... dozgonnie. Muszę się zastanowić, co z nimi zrobić. Rosemary przyjechała, ponieważ uważa, że potrzebuję jej pomocy. Nie mogę jej wyrzucić na ulicę... Dałaby sobie radę, pomyślała Alana. - Drusilla z kolei jest ciotką Jasona. Ale Drusilli zależy na Rorym, nie na chłopcu. Alana zaś nie była pewna, czy jej z kolei zależy na jego dozgonnej wdzięczno- ści. Z zakłopotania wybawił ją Jason, który wyszedł z pokoju. - Zrobiłem listę - oznajmił - ale ty za nic nie płacisz. Rory płaci, prawda? Zaprosił cię na kolację? Proszę, Alano, nie odmawiaj. W twojej obecności te dwa potwory nie będą robiły aluzji na temat mężczyzn samotnie wychowujących dzieci. Ja już nie jestem dzieckiem! Uśmiechał się równie czarująco jak Rory. - Zastanowię się. Jeśli chodzi wam o poprawienie at- S R mosfery przy stole, moglibyście zaprosić Gabi i Aleksa. Kirsten i Josha. Albo Daisy. - Zapraszałem ją, ale dzisiaj pracuje. Oboje popatrzyli na niego, lecz żadne nie odważyło się zapy- tać, kiedy i gdzie z nią rozmawiał. - Spotkałem ją w windzie. Przyszło mi do głowy, że jedna kobieta więcej znacznie urozmaici pojedynek dwóch pozosta- łych. - Rzucił wujowi łobuzerskie spojrzenie, po czym zrobił błyskawiczny unik, by od niego nie oberwać. Gdy wykręcił mu rękę, Alana, przewidując kolejną rundę zapasów, uniosła obie dłonie. - Wynocha! Nie rozrabiajcie! Przestali się siłować. Już prawie za drzwiami Rory odwrócił się, by puścić do niej oko. - Nie wiesz, co tracisz! - szepnął. Domyśliła się, że miał na myśli zupełnie inny rodzaj rozrabiania". Gdy wyszli, opadła na fotel. Próbowała sobie przypomnieć wydarzenia minionych godzin. Ilu? Popatrzyła na zegarek. Do- piero dwie upłynęły od chwili, gdy Jason zapytał, czy może u niej pomieszkać! Dochodzi szósta, a porządki w salonie zaczęła kilka minut po trzeciej. Dwie godziny i kilkanaście minut! Czy w jej życiu zaszła jakaś zmiana? Nie. Mimo że Rory ją całował i wyznał, co do niej czuje, przez co się dowiedziała, że jest to uczucie wzajemne, nie zmie- nił się jej status przyjaciela Jasona ani kłopoty, jakie przewidy- wała Daisy, gdyby ten status uległ zmianie. Więc dlaczego, pomimo świadomości, że nic z tego nie bę- dzie, informacja o emocjach, jakie wyzwala w Rorym, przypra- wia ją o zawrót głowy? Dlaczego na samą myśl S R o tym przeszywa ją deszcz pożądania? Nic z tego nie będzie. Bo nie może. Czy potrafiliby utrzymać romans w tajemnicy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|