image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrezygnowani usiedli w błocie w przemoczonych ubraniach, przemoknięci do szpiku kości.
- Ciekawe, czy chociaż sobie przypomną o przyniesieniu czegoś do jedzenia? - mruknął
niepocieszony brunet.
- Musimy pojechać do Nowego Jorku - westchnął blondyn. - Piękne auta, wspaniałe
hotele. Najlepsze restauracje. Nie tutaj. Do Nowego Jorku!
nazwisko: Walter i Jonatan Scissors (Bracia Nożyce)
miejsce urodzenia: Londyn, 5 czerwca 1968; 10 września 1970 miejsce zamieszkania: Londyn
znaki szczególne: doskonałe wykształcenie, snoby z bogatej rodziny. Wstąpili do Klubu
Podpalaczy z ciekawości i dla podróżowania.
Rozdział 7
KORZENIE TAJEMNICY
Siedząc hie opodal okna w domku ogrodnika Willi Argo, ale na tyle w głębi pomieszczenia,
że nikt z zewnątrz nie mógł go widzieć, Tommaso spoglądał na park i ciemną sylwetkę
sięgającego ponad drzewa domu Moore'a. Po jego prawej stronie skalista grań raptownie
przerywała gładki zarys terenu i ginęła w morzu. Zaledwie rozróżniał stąd poręcze schodków
biegnących w dół na plażę, ale to mu wystarczało, żeby sobie przypomnieć jedną z
pierwszych scen w książce Ulyssesa Moore'a, którą połknął łapczywie: tę, w której Jason
spadł w przepaść.
- Czemu się uśmiechasz? - spytał go Nestor, potrząsając energicznie garnkiem na ogniu.
- To doprawdy dziwne uczucie, być tutaj.
- Jak poszło z telefonem?
Tommaso skorzystał ze starego telefonu Nestora, z czarnego bakelitu, żeby zadzwonić do
swego domu, do Wenecji i zapewnić, że czuje się dobrze. Była to rozmowa nerwowa,
podczas której nie udało mu się dokończyć jednego zdania, podczas gdy jego mama nie
zamilkła bodaj na moment. Tommaso obiecał jej, że wróci jak najszybciej i wyjaśni wszystko,
a matka z płaczem przysięgła, że go nie skrzyczy.
Myśleli, że może uciekł z Anitą.
I to głównie go tak rozśmieszyło.
- Wielka specjalność domu! - oznajmił Nestor.
Po czym nalał na talerz porcję gotowanego ryżu, w którym pływała masa warzyw. Tommaso
spróbował jego konsystencji łyżką, która ugrzęzła w tej papce.
- Ale tego w książkach nie było?
- Czasami wypada pominąć jakiś szczegół - zauważył ogrodnik. - W każdym razie,
jeżeli także ty jesteś zdania, że Ulysses Moore gotuje fatalnie, to zawsze możesz pościć.
Tommaso nie zaprotestował. Ciastka od Chubbera zaspokoiły jego pierwszy głód. Spojrzał na
światła w kuchni państwa Covenant, gdzie Julia jadła kolację ze swoimi rodzicami, a
następnie przeniósł spojrzenie na gospodarza domu.
- Czy oni naprawdę nic nie podejrzewają? - Miał na myśli rodziców Julii i Nestor
doskonale o tym wiedział.
- A co mieliby podejrzewać?
- %7łe ich dzieci podróżują w czasie?
- Nie podróżują w czasie, podróżują i tyle.
- Tak, ale robią to poprzez Wrota Czasu - zauważył Tommaso.
- Zawsze to lepsze od wakacyjnego miasteczka.
Tommaso chwycił za łyżkę i wsunął ją w ryż. - Ale czy
wy nigdy nie zadaliście sobie pytania, jak to możliwe, że one tak działają?
- Setki razy. Właściwie codziennie.
- I nie znalezliście odpowiedzi?
- Powiedzieliśmy sobie, że może to nie jest konieczne. - Nestor ułamał kawałek chleba,
przypominający kamień i schrupał go. - Czy wiesz, czy nie wiesz, dlaczego pada, to nic nie
zmienia. Tak czy owak, pada.
%7łując nerwowo chleb i jedząc ryż z rozgotowanymi jarzynami, Nestor milczał przez chwilę,
zanim powrócił do tematu. - Faktem jest, że te drzwi istnieją. Mieszkasz tu, otwierasz je,
wchodzisz do środka. Są. I nie zostały zrobione przez kogoś obcego. Ani też nie są
konstrukcją jakiejś bardzo dawnej zaginionej cywilizacji. Drzwi. Najzwyklejsze drzwi.
Dlaczego istnieją? Czym są? Myślę, że aby odpowiedzieć na te pytania, musiałbyś najpierw
zdać sobie sprawę z tego, kim jesteś i co tu robisz.
- Wygląda na jedną z tych spraw filozoficznych... Wstrętne - powiedział Tommaso,
odsuwając od siebie talerz.
-  Wstrętne", powiadasz? A tymczasem wcale nie byłoby zle, gdyby któreś z was,
dzieci współczesnych, co jakiś czas
natknęło się na trochę tych  spraw filozoficznych".
- Mówiłem o ryżu - wyjaśnił Tommaso. - Przepraszam, ale już naprawdę nie dam rady.
Nestor wzruszył ramionami, zabrał mu talerz, przelał zawartość do swojego. - Kwestia
przyzwyczajenia - zauważył.
- W każdym razie Kilmore Cove istnieje - powiedział Tommi.
Nestor przełknął ostatni kęs ryżowej papki, pozwalając chłopcu mówić dalej.
- A w Kilmore Cove istnieją drzwi. Drzwi prowadzą w inne miejsca. Jedne ładne, inne
brzydkie. Jeśli drzwi są zamknięte, wszystko jest w porządku. W przeciwnym razie...
Nestor uniósł łyżkę. - W przeciwnym razie skończysz na odkryciu, że ta odrobina, którą wiesz
o świecie, jest całkiem nieprawdziwa. I że chcesz zrozumieć, dlaczego. I stracisz na tym całe
życie. A może nawet, jak Leonardowi, zagrozi ci śmierć.
Tommaso odczekał cierpliwie, aż stary ogrodnik skończy jeść, potem sięgnął po wielką tekę z
fotografiami Domu Bazgrołów. - Może to będzie mogło nam pomóc w znalezieniu
odpowiedzi.
- Bardzo wątpię, chłopcze. Ale jeśli chcesz, pokaż je.
Nestor sprzątnął ze stołu, a następnie usiadł z miną
niby to znudzoną, skrzyżował ręce na piersiach i oglądał fotografie rozkładane przez
Tommasa na stole.
- O, tu - powiedział Tommaso, wskazując pierwsze zdjęcie. - To jest rysunek małego
miasteczka. Mogłoby być naszym Miejscem z Wyobrazni.
- Nestor przytaknął. - Mogłoby.
- A tu widać dwóch mężczyzn, jak rąbią konary drzew. Zaraz dalej ci sami mężczyzni
budują drzwi... Wrota Czasu?
- Albo komódkę.
Tommaso zignorował złośliwą odzywkę ogrodnika i ciągnął: - Moreau powiada, że do
zrobienia drzwi potrzebne jest drewno z jakiegoś drzewa. Ale z jakiego? Ja myślę, że on to
wie. I że to mówi. Cała część ściany jest pokryta gałęziami drzewa. Na gałęziach są wszystkie
zwierzęta od kluczy. Proszę spojrzeć tu, można je policzyć...
Nestor to zrobił. - Jest ich więcej.
- Jest jedenaście. Dwanaście z trzema żółwiami, chyba że jest to symbol budowniczych
drzwi. - Tommaso czuł, jak wzbiera w nim zapał, by podzielić się tym, co odkrył. - I
rzeczywiście... - Wziął drugie zdjęcie. - Proszę spojrzeć tutaj. Drzewa są dwa. W tej części
malowidła jakiś mężczyzna zbliża się do drzewa. A w drugiej - oddala się od niego. To ten
sam mężczyzna, ale widok za jego plecami jest już inny: to są drzewa pozwalające
przemieszczać się z jednego miejsca na drugie. Ale jakie to może być drzewo, tak
szczególne? Oto odpowiedz wymalowana u podstawy schodów. Fotografia jest bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl