Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To ja widzę - zauważyła Angharada z wyższo ścią, która tak drażniła Mair. Nawet to, że ona również urodziła Dylanowi syna, nie podniosło jej w oczach Angharady. A czymże się od niej różniła poza tym, że powiła Dylanowi pierworodnego i zamiast z warzenia piwa utrzymywała się z przędzenia wełny? Nawet męża, podobnie jak Mair, dotąd sobie nie znalazła. - I cóż takiego widzisz? - spytała Mair, nie stara jąc się nawet ukryć sceptycyzmu. Angharada uśmiechnęła się tajemniczo, popra wiając przewieszony przez szyję wełniany szal. Był granatowy, przepiękny. Nie ulegało wątpliwo ści, że wełniane wyroby Angharady są przedniej jakości. - Coś, co cię podniesie na duchu. - Aha, i chcesz, żebym uwierzyła w tę twoją naj- świeższą wizję? A ona się ziści tak samo jak moje małżeństwo z najmłodszym synem barona? - Wszak wiesz, że Trystan nie poślubił jeszcze tej Normanki. - Sporządzili już i podpisali intercyzę. On się teraz nie wycofa. Chyba że ona by się rozmyśliła albo umarła. - Jest kobietą, a kobiety się zmieniają. - Już dawno chciałam cię zapytać, dlaczego prze powiadasz przyszłość innym, a nigdy nie mówisz, co tobie pisane? Angharadzie zabłysły oczy. - Powiem ci dlaczego. Otóż ja swojej przyszłości nie widzę. - Pozazdrościć. - Taka jest prawda. Nigdy nie miałam wizji, która mnie by dotyczyła. - Angharado, nie wybieram się za mąż za Trysta- na, a więc jeśli tylko z tym przyszłaś, to wybacz, ale mam dużo pracy. Angharada ani myślała wstać. Tajemniczy uśmiech nie schodził jej z warg. - Następnego lata więcej będziesz jej miała. - To wiem i bez ciebie, moje piwo coraz lepiej się sprzedaje. - To nie ma nic wspólnego ani z twoim piwem, ani z browarem. Jak się ostatnio czujesz, Mair? Nie jesteś zmęczona? Czy piersi nie zrobiły ci się wrażli we na dotyk? A może mdli cię rano? - Nic mi nie dolega. Zmęczona, owszem, jestem, ale to mi nie pierwszyzna, piersi mam wrażliwe, jak zawsze w tej fazie księżyca, a mdłości nie mam - wyrecytowała zgodnie z prawdą, usiłując stłumić przypływ nadziei, którą obudziło w niej pytanie Angharady. - Widać tym razem łagodniej to przechodzisz. - Co łagodniej przechodzę? Angharada zaśmiała się cicho. - Sama się domyśl. - Oj, przestań z tymi swoimi zagadkami! Nie masz nic lepszego do roboty, jak mnie nachodzić i wyprowadzać z równowagi? - Myślałam, że ucieszysz się, zyskując pewność - Pewność czego? - %7łeś brzemienna. - Przeciągasz strunę, Angharado - rzekła Mair, pąsowiejąc. - Nie bądz okrutna. - Myślałam, że moja wizja sprawi ci radość. Mair wciągnęła powietrze w płuca. W krtani wzbierał szloch. - Może by i sprawiła, gdyby to była prawda. Angharada wstała i spojrzała Mair głęboko w oczy. Po jej wargach błąkał się ciepły uśmieszek. - To prawda, Mair. Nosisz w łonie dziecko, a jego ojcem jest Trystan. To będzie silny, zdrowy syn, a kiedy dorośnie, stanie się dumą swoich rodziców. Pod Mair ugięły się kolana. Usiadła ciężko. - To... to nieprawda. To nie może być prawda. A jeśli prawda? - podpowiadało głupie serce. A je- śli jej marzenie, żeby znowu tulić do piersi dzieciąt- ko, rzeczywiście ma się spełnić? Jeśli jest brzemienna, to ojcem może być tylko Tryystan. Od ostatniej kobiecej słabości nie była z Ivo- rem ani razu. Co by na to powiedziała lady Rosamunde? Nie by- łaby zachwycona i pewnie zamieniłaby Trystanowi życie w piekło. Mogłaby nawet zerwać zaręczyny i wszystkie plany Trystana ległyby w gruzach. Doznałby upokorzenia. Był taki dumny, że mogłoby go to załamać. I z tej dumy znienawidziłby ją za to, że zniszczyła jego wielkie nadzieje. - Jeśli nawet noszę w sobie dziecko, to może oj- cem jest ktoś inny - podsunęła. - Nie, to jego - powiedziała stanowczo Anghara- da. - Widziałam. - Co, Trystan i ja? Chyba jesteś szalona. - Nie bardziej od ciebie. Widziałam cię z nim. - Cóż to, chodzisz teraz po wiosce i zaglądasz lu- dziom w okna? - Dobrze wiesz, co mam na myśli. Mair wiedziała. Wiedziała też, że jeśli Angharada opowie ludziom o swojej wizji, wszyscy w Craig Fawr dadzą jej wiarę. Wszyscy uwierzyli w przepowiednię Angharady, że Mair i Trystan, choć z pozoru nie darzyli się sym- patią, kiedyś się pobiorą. Byli o tym tak przekonani, że długo ukrywali przed nią tę przepowiednię, żeby jej nie denerwować. - Nie mów nikomu, Angharado - poprosiła Mair. - Błagam. On bierze sobie za żonę tę Normankę, nie mnie, i z rozpowiadania takich rzeczy nic dobrego nie wyniknie. - Nie możesz utrzymać tego w sekrecie, Mair. - Imię ojca mogę, i utrzymam. - Ivor pomyśli... - Ivor będzie wiedział, że to nie jego. - Aha! - Angharada pokiwała głową i ściągnęła brwi. - To powiesz, że czyje to... - Nic nie powiem. Będę się uśmiechała i kazała im zgadywać. Jeśli i ty będziesz milczała, to kogo jak kogo, ale Trystana nikt nie będzie podejrzewał. Do brze mówię? Angharada pokręciła głową. - Jednak on powinien wiedzieć, że ma syna. Chcesz zataić przed nim ten fakt? Zresztą twojemu synowi, jako pierworodnemu rycerza, przysługuje prawo pierworództwa. Chyba go nie pozbawisz tego prawa? - Najważniejsze, żeby przyszła żona Trystana się nie dowiedziała. Widziałaś ją? Wyobrażasz sobie, ja kie piekło na ziemi by mu zgotowała? - Ona nie zostanie żoną Trystana. - Oj, przestań Angharado! - krzyknęła Mair, za- ciskając z gniewu pięści. - Nie wierzę w twoje prze powiednie! Nie jestem taka głupia. Blada twarz Angharady pokraśniała. - To dlaczego tyle razy się sprawdziły? - Czasami udaje ci się coś przewidzieć, i tyle. Zrozum, Trystan jest zaręczony z tą Noraianką i ją poślubi. Nie wienvskąd się dowiedziałaś o Trystanie i o mnie. Może widziałaś, jak ode mnie wychodził, albo ktoś inny to widział. A może tylko wydaje ci się, że wiesz, ale wcale nie jesteś tego pewna, tylko tak udajesz. Angharada odwróciła wzrok. - O, Boże! -jęknęła cicho Mair, widząc zmiesza nie Angharady. - A więc trafiłam, tak? Ty naprawdę nie wiesz na pewno, co przyniesie przyszłość. - Głos jej drżał. - Może... może ja wcale nie jestem w bło gosławionym stanie... Angharada wstała, chwyciła Mair za ręce i spoj rzała jej głęboko w oczy. - Mair, ja wierzę w to, co widzę. Nie mówię wszystkiego, bo czasami nie do końca wiem, co moje wizje oznaczają. Przyznaję, nie mam pewności, kogo poślubi Trystan. Wiem tylko, że będzie ze swoją żoną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|