image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiego mężczyznę o jasnych włosach.
O Boże, nie, pomyślała Charlotte. Ostatnią osobą, jaką
chciała teraz ujrzeć, był Clinton Burgess.
- Cześć, Clinton - powiedziała spokojnie. - Czy znasz Ne-
ala Corrigana?
- Nie sądzę - odpowiedział mężczyzna z niesmakiem w
głosie. - Na pewno nie.
- Miło mi pana poznać - powiedział Neal, wyciągając dłoń
na powitanie.
- Neal, to jest Clinton Burgess.
Charlotte wiedziała, że Neal zastanawia się, gdzie już sły-
szał to nazwisko. Miała nadzieję, że nie przypomni sobie tego
w tej chwili.
- Jak długo zna pan Charlotte? - zapytał Clinton.
- Wszyscy mnie o to pytają. Poznałem ją wczoraj, kiedy
chciała mi przyłożyć młotkiem.
- Wczoraj! No nie... Nie mogę sobie wyobrazić... jak to
możliwe... a na dodatek ze wszystkich miejsc na ziemi... w
sklepie przy ziemniakach...
- Nie przejmuj się, inni to robią przy cebuli - powiedziała
Charlotte, szczerze rozbawiona. - Nie gniewaj się, Clinton.
%7łartowałam - dodała szybko, zauważywszy wyraz jego twa-
rzy.
S
R
- Porozmawiamy o tym pózniej - stwierdził stanowczo
Burgess, obrócił się na pięcie i odszedł.
Charlotte ciężko westchnęła.
- No, tak! Teraz nie uśnie przez całą noc. Będzie pił sok
pomarańczowy i kichał.
- Co będzie robił? - zapytał Neal z niedowierzaniem.
- Dobrze usłyszałeś. Pod wpływem stresu ma kłopoty z za-
tokami. Ciągle pije sok pomarańczowy, żeby dostarczyć or-
ganizmowi odpowiednią dawkę witaminy C.
- Powiedz mi coś.
- Co takiego?
- W ciągu ostatnich dwóch godzin poznałem przynajmniej
połowę mieszkańców Waldo. Kiedy przedstawisz mi resztę?
- Mam nadzieję zrobić to jak najszybciej - odrzekła. Chciał
zapytać ją o Clintona Burgessa. Chyba łączyło ich
coś więcej niż zwykła znajomość. Z drugiej strony wcale nie
pragnął wiedzieć zbyt wiele na ten temat. Do tej pory nie zda-
rzyło mu się zakochać w jakiejkolwiek kobiecie po jednym
dniu znajomości.
No tak, ale żadna z nich nie była podobna do Charlotte
Haywood.
Charlotte stała pogrążona w myślach, zerkając ukradkiem
na Neala. Objuczony torbami, żartował z Anne i Eddiem na
temat ich zakupów.
S
R
- Ciasteczek nie można zaliczyć do podstawowych pro-
duktów spożywczych, nawet jeśli są posmarowane masłem
orzechowym.
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu Charlotte usłyszała
śmiech Anne, co wprawiło ją w świetny humor. Mała była
zdecydowanie zbyt poważna jak na swój wiek.
Netta podeszła do niej z nachmurzoną twarzą.
- Udało mu się rozbawić dzieci - powiedziała Charlotte z
zachwytem.
- Tani chwyt - powiedziała Netta. - Nie przywiązywałabym
do tego zbytniego znaczenia. Takie jest moje zdanie.
Popatrzyła znacząco na Charlotte i zaczęła zaganiać
wszystkich do samochodu.
- Trzeba wracać do domu.
Charlotte rozumiała sceptycyzm Netty w stosunku do Ne-
ala, choć nie podzielała jej zdania. Netta po prostu uważała,
że żaden mężczyzna nie jest wart Charlotte.
Telefon zadzwonił, kiedy wchodzili do domu. Netta ode-
brała go natychmiast.
- To do niego - szepnęła do Charlotte.
Neal wziął do ręki słuchawkę. Był wyraznie zmartwiony.
Charlotte zauważyła, że wyraz jego twarzy zmienił się rap-
townie, gdy usłyszał, kto dzwoni.
- Jak mnie znalazłeś, Able? - zapytał. - Miejmy nadzieję,
że szef nie jest równie zdolny. Na razie nie jestem jeszcze
gotowy, aby mu cokolwiek przekazać.
S
R
Netta zapędziła dzieci do kuchni, by rozpakowały zakupy,
ale Charlotte nie mogła się zmusić do jakiegokolwiek ruchu.
Nie mogła też przestać przysłuchiwać się prowadzonej przez
Neala rozmowie.
- Powiedz mu cokolwiek. Na przykład, że kontaktowałem
się z tobą i jadę na zachód. Nie, nie chcę, żeby się już teraz
czegokolwiek dowiedział. Sprawy wyglądają tutaj zupełnie
inaczej, niż oczekiwałem. Dobrze, porozmawiamy pózniej.
Odłożył słuchawkę, a potem utkwił wzrok w aparacie.
- To mój dobry przyjaciel. Powiedział, że dostał twój nu-
mer w informacji. A przecież większość samotnych kobiet
nie figuruje w książkach telefonicznych. - Szczególnie gdy
ukrywają się przed byłym mężem, dodał w duchu:
- Mieszkam w Waldo - stwierdziła spokojnie. - Tu jest tro-
chę inaczej niż w dużym mieście.
Neal pokiwał głową.
- Czy to jest ta sama osoba, do której dzwoniłeś wczoraj z
obozu? - zapytała.
Neal spojrzał na nią zaskoczony.
- Myślałem, że już spałaś.
- Widocznie nie.
- Charlotte, muszę ci coś powiedzieć. Chodzmy na dwór.
Wyprowadził ją na ganek i rękawem koszuli wytarł wodę
z ławki, żeby mogli usiąść.
- O co chodzi, Neal? Milczał
przez chwilę.
S
R
- Wiesz, nie jest łatwo wyznać coś kobiecie, która nie znosi
szpiegowania.
- Chcesz mi coś wyznać?
- Powód, dla którego tu przyjechałem, jest zupełnie inny,
niż ci powiedziałem. Pracuję w Chicago.
Charlotta poczuła, że się dusi. Nie chciała usłyszeć tego, co
Neal miał jej do powiedzenia.
- Człowiek, który do mnie telefonował, to Able Sanders.
Pracujemy razem. - Nerwowo przełknął ślinę. - Pracujemy
dla Russella Haywooda. Twego byłego męża.
- Dla Russella? - powtórzyła zaskoczona. - A co twój pobyt
w Waldo ma z nim wspólnego?
- Twój byty mąż chce startować w wyborach na stanowego
rewidenta księgowego. Może czytałaś o tym w gazetach. -
Czekał, aż Charlotte coś powie, ale siedziała bez słowa -
Chyba się boi, że dziennikarze dobiorą mu się do skóry, gdy
odkryją, iż nie ma pojęcia, gdzie przebywa jego była żona z
dziećmi.
- No dobrze, ale co to ma z tobą wspólnego? - zapytała.
- Miałem trochę kłopotów w pracy. Jestem zawieszony.
Russell wynajął mnie, żebym ciebie odnalazł.
Zobaczył ból w jej oczach. Widział, jak Charlotte próbuje
walczyć ze łzami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl