Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mam inne zdanie na ten temat. Pokażę pani, co tu mam. Anula & pona ous l a d an sc Proszę wybierać. Alicja nalegała, by Ewa oprócz papieru wzięła też węgiel do rysowania i gumkę. Ewa wypatrzyła kilka rzeczy, które chciałaby mieć, ale postanowiła wstrzymać się z ich zakupem do jutra. W przeciwnym razie Alicja prawdopodobnie spróbuje i te wcisnąć jej za darmo. Wstąpi po nieco artykułów dla plastyków, nim uda się do domku letniskowego. Przynajmniej będzie się miała czym zająć. Sudie zadała Alicji jakieś pytanie, ale Ewa dalej przeglądała stojący na ladzie koszyk z artykułami, które znajdowały się w sprzedaży. Dorzuciła do materiałów, przeznaczonych na festyn, pojemnik opalizującej farby. Kiedy pojawili się panowie, Alicja wręczyła Adamowi karton, mówiąc jednocześnie: - Karolu, obok drzwi stoi parę rzeczy. Może byś je załadował do samochodu? - Uśmiechnęła się do Ewy. - Kilka drobiazgów dla uprzyjemnienia pracy podczas festynu. Parę minut pózniej jechali dalej. Kiedy mijali kościół, który Ewa zauważyła już wcześniej, spytała: - A propos, dokąd właściwie się udajemy? - Na teren festynu. To już niedaleko. - Adam przyjrzał się jej uważnie, kiedy podziwiała pofałdowany krajobraz. Dziś sprawiała wrażenie bardziej odprężonej. - Nie przypuszczam, byś kiedykolwiek widziała rodeo? Anula & pona ous l a d an sc - Masz rację. Czy dziś będę miała okazję? Roześmiał się, widząc w jej ciemnoniebieskich oczach błysk zainteresowania. - Nie, ale pod koniec dnia odbędzie się pokaz hippicz-ny. Wprawdzie w porównaniu z rodeo to nic nadzwyczajnego, ale zawsze przyjemnie popatrzeć. - Bierzesz udział w rodeo? - Minęły lata, odkąd ostatni raz w nim uczestniczyłem. Zbyt wysoko cenię sobie własną skórę. Zresztą nigdy nie byłem w tym specjalnie dobry, a trudno mocować się z chorą krową czy koniem, mając obandażowane żebra. Nie mogąc opanować ciekawości, zapytał: - Co sądzisz o Alicji? - Sprawia wrażenie osoby zadowolonej z życia i z tego, co robi. Adam zastanowił się nad jej odpowiedzią. Większość ludzi powiedziałaby coś zdawkowego, w rodzaju Jest bardzo sympatyczna." Ale Ewa szczerze mówiła, co czuje. Z tego, co powiedziała wczoraj wieczorem, wywnioskował, że w swoich opiniach nawiązuje do własnego niewesołego położenia. Ile czasu minęło, odkąd wzbudziło jego zainteresowanie coś innego niż zwierzęta i prowadzenie gospodarstwa? - Od dawna ją znasz? Anula & pona ous l a d an sc - Alicję? - Kiedy Ewa skinęła głową, uśmiechnął się. - Właściwie od kołyski. Prawdę mówiąc, gdy byłem nastolatkiem, nagle poprawił mi się wzrok i zadurzyłem się w niej. Jednak nie trwało to długo. Tamtego lata pokonała mnie w wyścigach w workach. Okazało się, że moja miłość własna nie mogła znieść takiego ciosu. - Więc Alicja poślubiła kogo innego. - Tak, mojego najlepszego przyjaciela. Myślę, że polubisz również Fiska. - A ty? Byłeś kiedyś żonaty? Czy to zwykła ciekawość? Czy też oznaka zainteresowania? - Nie. Wciąż jestem kawalerem. Bez żadnych zobowiązań. A przynajmniej za takiego się uważał do wczorajszego wieczoru, kiedy uwaga pewnej dziewczyny z miasta okazała się wyzwaniem dla jego dumy. 5 Adam wytrwale zmierzał do celu wśród tłumu uczestników festynu, schodząc z drogi ścigającym się dzieciakom, ludziom, którzy przyszli tylko popatrzeć, i rozgorączkowanym kupującym, polującym na wyjątkowe okazje. Zapach hot dogów i hamburgerów, przyniesiony przez lekki wietrzyk, sprawił, że do ust napłynęła mu ślinka. Jeśli dobrze sobie wyliczył czas, Ewa Anula & pona ous l a d an sc powinna z wdzięcznością przyjąć jego zaproszenie na obiad. Niemal głośno jęknął na widok dzieciaków, tłoczących się wokół prowizorycznego stolika z kartonów, który zrobił dla niej razem z Karolem. Kolejka była dwa razy dłuższa niż godzinę temu, kiedy przyniósł Ewie coś do picia. Odwrócił się tak, by móc ją obserwować. Siedziała pod parasolem przeciwsłonecznym, o który zadbała Alicja. Trójka dzieciaków obstąpiła jej krzesło, a jeszcze troje napierało na nią, kiedy malowała buzię Jamie'emu McKenzie. Musiał jednak przyznać, że uważały na nogę Ewy. Wyciągnęła ją i położyła na drugim krześle. Na bieżąco komentowała, co robi, kiedy spod jej pędzla wyłaniał się nietoperz. Gdy Adam podszedł bliżej, usłyszał, że chłopcy krytykują jej dzieło. Ale Ewa się tym nie przejęła. Zanurzyła pędzel w słoiku z wodą, zmyła nim krzywą kreskę, a potem osuszyła buzię Jamie'ego papierowym ręcznikiem. Umoczyła pędzel w farbie i dalej malowała czarne kontury. - Teraz dobrze - stwierdził Ted Remson, z aprobatą kiwając głową. Skończywszy rysować, sięgnęła po drugi pędzel i zaczęła wypełniać kontury kolorem. - A więc, chłopcy, co zamierzacie robić, kiedy w przyszłym miesiącu skończy się szkoła? Jamie otworzył buzię, chcąc coś powiedzieć, ale gdyEwa Anula & pona ous l a d an sc podniosła pędzel, jedynie westchnął. Ted bez chwili wahania powiedział: - Przede wszystkim wybierzemy się na ryby. Adam uśmiechnął się na wspomnienie, jak uczył chłopców posługiwania się wędką. - Na jeziorku doktora Wagnera jest jedno takie miejsce, gdzie wspaniale biorą ryby. Pan doktor pozwala nam korzystać ze swojej lodzi. Jak jest nam za gorąco, wtedy pływamy. - Ja też wybieram się na ryby. - Młodsza siostra Ja-mie'ego, stojąca obok Ewy, spojrzała na nią z bałwochwalczym zachwytem. Buzia dziewięcioletniej Melissy szybko się jednak za- chmurzyła, kiedy Jamie wyrwał się Ewie, która przytrzymywała mu głowę, i oświadczył: - Nie ma mowy! - A właśnie że tak! Mama powiedziała, że jestem wystar- czająco duża, by w te wakacje chodzić z wami na ryby. Nim Jamie zdążył odpowiedzieć, Ewa opuściła pędzel i zmarszczyła brwi. Bez słowa posłuchał tej niemej uwagi, zadowalając się jedynie obrzuceniem siostry groznym spojrzeniem. Unosząc pędzel Ewa spytała: - Jedziecie taki kawał do doliny doktora Wagnera, żeby łowić ryby? - Mieszkamy zaraz po drugiej stronie - wyjaśniła Melissa. Anula & pona ous l a d an sc - To wcale nie jest tak daleko - dodał Ted - bo możemy dojechać z miasta ścieżką rowerową. Ewa umoczyła pędzel w farbie innego koloru. - Myślałam, że może jezdzicie tam na koniach. - Nie mamy konia - poinformował ją Ted. - Czasem doktor Wagner pozwala nam się przejechać na swoich koniach. - To bardzo ładnie z jego strony. - Tak, to równy gość. Jednak jest bardzo surowy, jeśli chodzi o opiekowanie się zwierzętami. Adam zagryzł wargi, słysząc to oświadczenie. - Każde z was ma jakieś ukochane zwierzątko? Dzieci zasypały ją imionami i opisami swoich czworo- nożnych pupilków. Zanim Adam zorientował się, co się dzieje,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|