Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiekami i otworzyła oczy. Guy natychmiast chwycił ją za rękę. - Felicjo, czy pani mnie słyszy? Nieznacznie poruszyła dłonią. - Już nic pani nie grozi. - Niech pan mnie nie opuszcza - szepnęła. - Nigdy - obiecał. Rozdział siódmy Na dzwięk głosu Felicji pani Drummond przystanęła, choć otworzyła już drzwi. Akurat w tej chwili pojawili się na korytarzu poprzedzani przez Oswalda dwaj lokaje z wanną oraz dzbanami gorącej wody. Skinęła im więc na znak, że mogą wejść do środka, i skierowała wzrok na wicehrabiego. - Wrócę, milordzie, zanim woda zostanie nalana. Guy zrozumiał ukryte znaczenie tych słów. Miał poczekać na panią Drummond i nie przenosić Felicji do wanny. Nie raczył odpowiedzieć na zakamuflowane ostrzeżenie. Gospodyni była wierna i lojalna, ale to on był tu panem i decydował, jak należy postąpić. Wyraznie świadomy nagości Felicji pod prześcieradłem, Guy okrył ją jeszcze skrawkiem kołdry i dopiero wtedy pozwolił lokajom postawić wannę przy kominku. Lokaje nalali wody do wanny i wyszli. Patrząc na te przygotowania, Guy pomyślał z nadzieją, że gorąca woda pomoże Felicji dojść do siebie po przymusowej kąpieli w lodowatym stawie. Takie wyziębienie było bardzo niebezpieczne. Groziło zapaleniem płuc. Postanowił nie czekać na panią Drummond. Odchylił kołdrę i najostrożniej jak umiał, włożył Felicję do wanny. Złożył ręcznik i wsunął go Felicji pod kark, dzięki czemu nie musiała opierać głowy na twardej metalowej krawędzi. Potem rozpuścił jej włosy tak, aby wysuszyło je ciepło bijące od kominka. Robiąc to, nie umiał się powstrzymać przed wsunięciem palców w ich gęstwinę, a kiedy uległ tej słabości wydało mu się, że dotyka najprzedniejszego jedwabiu. Nabrawszy pewności, że pozostawiona sama Felicja nie zsunie się do wody, rozstawił parawan wokół wanny, żeby zasłonić ją przed wzrokiem wchodzących. Skrzywił się na myśl o ironii losu. Najpierw przejrzał rzeczy Felicji, teraz zamierzał ją wykąpać, a w dodatku nie chciał, żeby ktokolwiek poza nim widział ją nagą. A przecież nie był ani jej kochankiem, ani mężem. Zajrzał za parawan. Ocknęła się już i patrzyła nań spod półprzymkniętych powiek. Przykląkł obok wanny. - Felicjo... Uśmiechnęła się z wysiłkiem. Powieki znowu jej opadły. - Felicjo - powiedział, starając się, by jego głos brzmiał jak najpewniej - wykąpię panią. Ciepła woda rozgrzeje pani ciało. Potem ubierzemy panią w suche rzeczy, damy do picia mleko z korzeniami i położymy do łóżka. Nieczęsto czuł się bezradny i zakłopotany ale teraz był bardzo bliski tego stanu. W poszukiwaniu zajęcia poszedł po szczotkę, bo przecież nie chodziło o to, aby umyć Felicję, lecz o to, by rozgrzać ją ciepłą kąpielą. Gdy wrócił, usiadł na krawędzi wanny i zaczął rozczesywać jej włosy. Długie, splątane pasma nie chciały poddać się szczotce, ale dzięki cierpliwości udało mu się doprowadzić je do porządku. - Uhm - rozległo się znaczące chrząknięcie. Za parawan zajrzała Annabell. - Myślałam, że jest tu pani Drummond. - Była, ale niedawno poszła po czystą pościel. - Nie bała się zostawić cię sam na sam z Felicją? Guy wzruszył ramionami i wstał. - Przecież to ja jestem tutaj panem. Zrobiła tak, jak jej kazałem, czego po tobie pewnie nie mogę się spodziewać. Bardzo go rozzłościło, że nie usłyszał wejścia Bell. Oczarowany włosami Felicji, zapomniał o całym świecie. Musiał wziąć się w garść. - Masz, dokończ sama - powiedział i podał siostrze szczotkę. Zrobiła zdziwioną minę. - Czy to polecenie? Nie można zawołać służącej? - To nie jest dobry pomysł. - Zmierzył Annabell surowym spojrzeniem. - Ona balansuje na granicy świadomości. Nie chcę, żeby zajmował się nią ktoś nieznajomy. Annabell bez słowa wzięła do rąk szczotkę i usiadła na zwolnionym przez brata miejscu. Guy skinął głową i przeszedł za parawan. Był wściekły, że przy Felicji nie panuje nad własnymi emocjami. Jest atrakcyjną kobietą, to prawda. Przecież miał w życiu wiele uroczych kobiet. Nieżyjąca żona była skończoną pięknością. Gdyby Suzanne jeszcze żyła, zaćmiłaby urodą Felicję bez najmniejszego kłopotu. O co więc chodzi? Doszedł do wniosku, że to nie w urodzie kryje się tajemnica, a w niezwykłej fascynacji, w silnym fizycznym pociągu. Suzanne nie wywierała na nim takiego wrażenia jak Felicja. Owszem, była dla niego kimś bardzo ważnym, kochał ją, ale nigdy nie spalała go w jej obecności tak silna namiętność. Rozmyślania przerwała mu swym powrotem pani Drummond, co zresztą całkiem mu odpowiadało. - Nareszcie - burknął. Gospodyni przekrzywiła głowę. - Gdzie jest ta dama? Wskazał ręką parawan. - Bierze ciepłą kąpiel, a Bell szczotkuje jej włosy. Pani Drummond spojrzała na niego karcąco, ale nie powiedziała ani słowa więcej. Szybko zmieniła pościel, po czym poszła pomóc Annabell. Guy wiedział, że nie jest już potrzebny. Gdyby nawet został, gospodyni i siostra nie spuściłyby z niego oka ani na chwilę. Panią Drummond mógłby odprawić, ale nie Bell. Lepiej więc było ustąpić pola i po prostu opuścić pokój. Wrócił, gdy Felicja po skończonej kąpieli była już starannie otulona i ułożona do snu. Pomimo protestów pani Drummond i kwaśnych uśmieszków Annabell uparł się, że to on będzie czuwał w nocy przy chorej. W końcu katastrofa powozu zdarzyła się na terenie jego posiadłości. Tym argumentem mógł zamknąć usta każdemu. Wyciągnął się w tym samym fotelu, na którym siedział kilka tygodni wcześniej, gdy próbował się czegoś dowiedzieć o swoim nieproszonym gościu. Uśmiechnął się pod nosem, ale więcej było w tym uśmiechu goryczy niż rozbawienia. Ogień trzaskał, języki płomieni raz po raz skakały wysoko, ale gdy wreszcie Guy postanowił się położyć, w pokoju było już znacznie chłodniej. Kąpiel tylko na krótko rozgrzała Felicję. Po północy chora zaczęła rzucać się na łóżku i szczękać zębami. Potem dla odmiany na jej czole pojawiły się kropelki potu. W pewnej chwili odwróciła się ku niemu i Guyowi wydało się, że ma otwarte oczy. Blask padający z kominka dawał niewiele światła, wstał więc i podszedł do łóżka. - Guy? - szepnęła chrapliwie. - Jestem tutaj - odszepnął. Uśmiechnęła się nieznacznie. Podkrążone oczy wydawały się jeszcze większe niż zwykle. Odgarnął jej włosy z twarzy i wtedy przemknęło mu przez myśl, że dotykanie ich chyba nigdy mu się nie znudzi. - Zimno mi. Całkiem stracił kontenans. Zrobili już wszystko, co było w ich mocy. Przykryli Felicję dodatkowymi kołdrami. Przy stopach położyli gliniane naczynie wypełnione gorącą wodą, a do łóżka włożyli rozgrzane kamienie. - Strasznie mi zimno. - Znowu zaczęła szczękać zębami. Przyjrzał jej się uważnie. Wyglądała tak wątle, jakby nie była zdolna do walki ze swoją słabością. Pani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|