Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powstanie i pozabija wszystkie zarazki i będzie tak zdrowy jak niegdyś powie- dział Ackeridge z szerokim uśmiechem, wciąż trzymając dłonie za plecami i kołysząc się na piętach. Doskonale pana rozumiem powiedział Alex. Czy mogę odejść? Zmiech Ackeridge a przypominał krótkie, ostre szczeknięcia. Odejść? Chryste, nie marzę o niczym innym. Colin wygramolił się z samochodu i przepuścił Alexa, następnie wszedł za nim i za- mknął drzwi, blokując je. No i? Alex ścisnął kierownicę z całych sił i wpatrzył się w swoje pobielałe kłykcie. 111 Kapitan Ackeridge sądzi, że mogłem zażyć narkotyki i wymyślić całą tę historię. No to wspaniale. Albo że zaczepili nas jacyś miejscowi chłopcy w pick-upie. A on naturalnie nie chce traktować nas lepiej niż paru fajnych chłopaków, którzy mają ubaw. Colin zapiął pas. Było aż tak zle? Gdyby nie ty, zamknąłby mnie chyba do więzienia powiedział Doyle. Nie bardzo wiedział, co ma zrobić z jedenastoletnim chłopcem. Co teraz? Colin obciągnął koszulkę z wizerunkiem upiora w operze. Zatankujemy odpowiedział Alex. Kupimy trochę jedzenia na wynos i poje- dziemy prosto do Reno. A co z Salt Lake City? Ominiemy je powiedział Doyle. Chcę dostać się do San Francisco jak naj- szybciej i trzymać się z dala od zaplanowanej trasy, na wypadek gdyby ten drań rzeczy- wiście ją znał. Reno nie znajduje się tuż za rogiem stwierdził chłopiec, przypominając sobie jak długa wydawała się droga na mapie. Kiedy tam dotrzemy? Doyle przyglądał się zakurzonej ulicy, żółto-brązowym domom i samochodom, które pokrywała alkaliczna powłoka. Były to martwe obiekty, pozbawione jakichkol- wiek intencji, złych czy dobrych. Jednak czuł na ich widok strach i nienawiść. Jutro wczesnym rankiem. Nie śpiąc po drodze? I tak bym dziś nie zasnął. Jazda wykończy cię. Zaśniesz za kierownicą bez względu na twoje obecne samo- poczucie. Nie powiedział Alex. Jeśli poczuję, że opada mi głowa, zjadę na pobocze i zdrzemnę się przez piętnaście albo dwadzieścia minut. A co z tym maniakiem? spytał chłopiec, wskazując kciukiem za siebie Ta przebita opona zatrzyma go na jakiś czas. Trudno mu będzie samemu zmienić koło, podnieść samochód lewarkiem... a poza tym nie będzie jechał całą noc. Pomyśli, że zatrzymaliśmy się w jakimś motelu. Jeśli wie, że planujemy dotrzeć wieczorem do Salt Lake City choć wciąż nie rozumiem, skąd wie to będzie tam na nas czekał. Tym razem możemy oderwać się od niego na dobre. Włączył silnik. Jeśli t-bird nie rozpadnie się, oczywiście. Chcesz, żebym zaplanował trasę? spytał Colin. Alex przytaknął. Boczne drogi. Ale takie, które pozwolą na szybką jazdę. 112 To może być nawet zabawne stwierdził Colin. Jak prawdziwa przygoda. Doyle spojrzał na niego z niedowierzaniem. I wtedy dostrzegł w jego wzroku błysk lęku, który musiał wyzierać także z oczu Doyle a, i pojął, że to buńczuczne stwierdzenie było zwykłym popisem. Colin robił co mógł, by znieść ciężar niewiarygodnego strachu i szło mu nadzwyczaj dobrze, jak na jedenastolatka. Jesteś naprawdę niesamowity powiedział Doyle. Colin zaczerwienił się. Ty też. Tworzymy niezłą parę. No nie? Pędząc ku nieznanemu powiedział Alex bez zmrużenia powiek. Wilbur i Oriville. Lewis i Clark * dodał chłopiec, uśmiechając się szeroko. Kolumb i Hudson. Abbott i Costello ** powiedział Colin. Może było to związane z okolicznościami, ale Doyle pomyślał, że jest to najzabaw- niejsze stwierdzenie, jakie słyszał w ciągu ostatnich lat. Rozbawiło go do łez. Flip i Flap powiedział, gdy przestał się śmiać. Wrzucił bieg i oddalił się od po- sterunku policji. Furgonetka przypominała upartą krowę. Po półgodzinnej, nieprzerwanej mordędze Lelandowi udało się zablokować koła i podnieść furgonetkę przy pomocy lewarka na tyle, by móc zdjąć uszkodzone koło. Wiejący po piaszczystych równinach wiatr poru- szał lekko chevroletem stojącym na metalowym podnośniku. I gdyby meble znajdujące się w części bagażowej przesunęły się bez ostrzeżenia... Po godzinie Leland przykręcił na zapasowym kole ostatnią śrubę i opuścił furgonet- kę. Kiedy wpychał przebitą oponę do samochodu, uświadomił sobie, że powinien za- trzymać się na najbliższej stacji obsługi i naprawić ją, ale... Doyle z dzieciakiem i tak już uzyskali sporą przewagę. Choć mógł ich znów dopaść tego wieczoru w Salt Lake City, nie chciał tracić szansy rozprawienia się z nimi tutaj, na otwartej drodze. W miarę jak zbliżali się do San Francisco, tracił pewność siebie i wiarę we własne możliwości. A gdyby nie udało mu się wyłączyć ich z gry, co pomyślałaby Courtney? Przecież miała do niego zaufanie. Gdyby nie zajął się odpowiednio tamtą dwójką, wówczas on i Courtney nie mogliby być razem, tak jak tego pragnęła. W takim razie opona mogła zaczekać. *Lewis i Clark podróżnicy amerykańscy, którzy jako pierwsi dotarli do Zachodniego Wybrzeża Ameryki Północnej. ** Abbott i Costello para znanych komików filmowych. 113 Zatrzasnął tylne drzwi furgonetki, zamknął na klucz i skierował się do kabiny. W pięć minut pózniej pędził z prędkością dziewięćdziesięciu pięciu mil na godzinę po płaskiej, wyludnionej szosie. Detektyw Ernie Hoval z policji stanowej Ohio jadł kolację w restauracji przy skrzy- żowaniu, która stanowiła ulubione miejsce większości policjantów w tej okolicy. Atmosfera była do niczego, ale jedzenie było w porządku. Policjanci mieli dwadzieścia procent zniżki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|