Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żebym się zmienił względem ciebie. Potrząsnęła główką. Czy zmieniłem się? 22 Pomiędzy nami istnieje umowa, którą zawarliśmy wówczas, kiedy byliśmy oboje biedni. Wówczas nie uskarżaliśmy się na los, lecz pracowaliśmy pełni nadziei, że przyjdą dla nas lepsze czasy, praca zapewni nam skromny byt. Od tego czasu zmieniłeś się. Gdy zawieraliśmy umowę, byłeś innym człowiekiem. Byłem wtedy prawie dzieckiem przerwał niecierpliwie. To sprawa twojego sumienia i sam zapewne wesz, że byłeś zupełnie inny odparła. Co do mnie, nie zmieniłam się. To, co nam obiecywało szczęście, gdy jednako czuliśmy i myśleliśmy, teraz jest dla nas zródłem cierpienia i męki. Często o tym myślałam i z tak wielkim bólem, że nie jestem w stanie tego wypowiedzieć. Teraz zwracam ci słowo. Czy kiedykolwiek żądałem tego? Słowami nie. W jaki więc sposób? Zmianą usposobienia, widocznym zniecierpliwieniem i niepokojem. Zmieniłeś się we wszystkim, odmieniłeś treść swego życia i jego cel. Gdybyś dawniej nie dał mi słowa, powiedz szczerze czy teraz zechciałbyś mnie pojąć za żonę? Z pewnością nie! Zdawał się uznawać słuszność jej przypuszczenia, a mimo to odparł: Sama nie wierzysz w to, co mówisz. Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła myśleć inaczej! szepnęła ze smutkiem. Bóg świadkiem, że byłabym bardzo szczęśliwa. Jedynie wymowa faktów doprowadziła mnie do tak bolesnych wniosków. Gdybyś był wolny w tej chwili, czy wybrałbyś sobie za żonę biedną dziewczynę, ty, który w chwilach najgorętszych uniesień nie przestajesz ważyć spraw na szalach zysku i patrzeć na wszystko jak na interes? Gdybyś się nawet zapomniał na chwilę, i połączył ze mną dozgonnie, to jestem pewna, że wkrótce żałowałbyś tego kroku. Wiem, że przyszłoby do tego niebawem i to jest powodem, że zwracam ci dane słowo. Czynię to szczerze, w imię miłości, jaką kiedyś żywiłam dla ciebie. Chciał coś powiedzieć, lecz ona ciągnęła dalej: Jestem przekonana, że zerwanie zaboli cię. Lecz krótko będziesz cierpiał. Potrafisz pozbyć się wszelkich wspomnień o naszej miłości. Obyś był szczęśliwy w życiu, jakie sobie obrałeś!... W ten sposób się rozstali. Dosyć już, duchu! zawołał Scrooge zaprowadz mnie do domu. Nie jestem w stanie dłużej znosić podobnych udręczeń! Jeszcze jeden cień! odparł duch. Nie nie, dosyć! błagał Scrooge. Nie chcę nic więcej widzieć! To ponad moje siły!... Nieubłagany duch pochwycił go jednak mocno w ramiona i kazał mu patrzeć na następny obraz. Znajdowali się teraz w niewielkim pokoju, urządzonym zacisznie i wygodnie. Przy kominku, na którym płonął jasny ogień, siedziała dziewczyna tak podobna do poprzedniej, iż Scrooge myślał, że to ta sama, dopóki nie zauważył, że tamta jest teraz poważną mężatką, a obok siedzi jej córka. W pokoju było gwarno, a nawet hałas, sprawiany przez gromadkę dzieci, których Scrooge w pierwszej chwili nie zauważył. Ta dzieciarnia zachowywała się swobodnie: każdy z malców swawolił i krzyczał za czterdziestu. Dlatego panowała olbrzymia wrzawa, która jednak nikomu nie przeszkadzała. Matka i córka były zadowolone i serdecznie się śmiały. Wreszcie córka, wmieszawszy się do zabawy, została przez małych swawolników opadnięta ze wszystkich stron... Czego bym nie dał, żeby być jednym z nich! Lecz nie byłbym tak okrutny, jak oni, wierzcie! Za wszystkie skarby świata nie ośmieliłbym się potargać gładko uczesanych włosów pięknej siostrzyczki ani też zabrać jej pantofelka! Nie ośmieliłbym się również objąć wiotkiej jej kibici. 23 A jednak, wyznaję, pragnąłbym dotknąć jej ust; pragnąłbym zapytać ją o coś; patrzeć na jej spuszczone skromnie oczy, tak żeby nie wywołać rumieńca; pragnąłbym rozpleść jej włosy, których najmniejszy loczek przechowałbym jako drogą pamiątkę. Słowem, pragnąłbym wobec niej posiadać wszelkie przywileje dziecka i jednocześnie pozostać dojrzałym mężczyzną. Po chwili rozległo się pukanie i dzieciarnia rzuciła się ku drzwiom tak gwałtownie, że piękna siostrzyczka została porwana przez rozigraną gromadkę i pociągnięta na powitanie ojca, wchodzącego z posłańcem obładowanym gwiazdkowymi podarkami. Teraz, wśród krzyku i wrzawy, nastąpił atak na posłańca. Dzieci wdrapywały się na niego po krzesłach, aby zanurzyć ręce w jego kieszeniach, pozbawić go paczek, wieszały mu się na szyi, siadały na barkach i kopały go po nogach a wszystko to z radości, której oprzeć się nie były zdolne. Z jakim podziwem i uciechą witano zawartość każdej, choćby najmniejszej paczki! Ile było radości i zachwytu! Jakąż rozpacz wywołało przypuszczenie, że jedno z dzieci, wziąwszy do ust maleńką brytfannę z kuchni dla lalek, połknęło znajdującego się w niej indyka z cukru... Jaką ulgę uczuli wszyscy, gdy okazało się, że to był fałszywy alarm... To wszystko nie da się opisać... Nadeszła wreszcie godzina spoczynku. Dzieci, uspokojone już nieco, udały się z otrzymanymi zabawkami do swego pokoju na piętrze, gdzie ułożono je w łóżeczkach. Dopiero wtedy w domu zapanował spokój. Teraz Scrooge ujrzał, jak ojciec tej rodziny przytulił serdecznie do siebie młodą żonę i z nią oraz z najstarszą córką zasiedli przy kominku. Pomyślał, że on również mógł być ojcem takich milutkich i pełnych nadziei istot, i twarz jego spochmurniała jeszcze bardziej, a w oczach ukazały się łzy. Bello odezwał się w tej chwili mąż, zwracając się do małżonki z łagodnym uśmiechem widziałem dziś po południu twego dawnego przyjaciela. Kogóż to? Zgadnij.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|