Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mendelssohna. Po chwili, wsparta na ramieniu mę\a, wychodziła nawą główną. Dzwoniły wszystkie dzwony. Stali u szczytu schodów, a goście składali im \yczenia. Fotografowie zwijali się jak w ukropie. Jonah nachylił się do niej i po chwili szepnął \arliwie: Wiem, \e dzisiaj słyszałaś ju\ wiele komplementów, ale brak mi słów, by wyrazić, jak pięknie wyglądasz. Dziękuję... W uszach wcią\ dzwięczało jej jedno zdanie: Oszukałam go . Ty dr\ysz. Mo\e powinniśmy... zaczął Jonah. Jonah. Ja... przerwała. Co się stało? Nie potrafiła mu powiedzieć, znienawidziłby ją. A przecie\ musiała to zrobić. Niestety ani przez moment nie byli sami. śyczenia, wzajemne prezentacje... Podszedł do nich Charlie Hillier. Jonah zmierzył go wzrokiem. Charlie zło\ył im \yczenia i pocałował Lydie w policzek. Jonah przedstawił jej jakąś Katherine. Lydie miała nadzieję, \e nie jest to jego dawna miłość. W końcu usiedli. Posiłek był wyśmienity, nawet Hilary nie mogła się do niczego przyczepić. W trakcie przemówienia Ruperta, świadka i brata pana młodego, Lydie zrozumiała, \e Katherine jest jego dziewczyną. Wznoszono kolejne toasty. Ostami mówił Jonah. Zakończył słowami; Nigdy nie pragnąłem niczego bardziej ni\ poślubić Lydie. Gdyby to była prawda, zemdlałaby ze szczęścia, ale wiedziała, \e tak nie jest. Wszyscy zaczęli klaskać. Widziała zamglone oczy teściowej i matki. Nawet Kitty ukradkiem ocierała', łzy. Lydie czuła się fatalnie. Chciała pójść do pokoju, \eby się przebrać, być znowu sobą. Przypomniała sobie o liście. Dlaczego przyszedł dopiero dzisiaj? W końcu poszła z druhnami na górę. Dobrze się czujesz, Lydie? zapytała Donna. Wyglądasz nie najlepiej. Wszystko w porządku, jestem tylko zmęczona. To był długi dzień. Dojedziecie do domu najpózniej o dziewiątej, a potem dwa miesiące byczenia się na wyspie. Donna uśmiechnęła się. Lydie nie była tego taka pewna. Gdy porozmawia z Jonahem, będzie mogła zapomnieć o miesiącu miodowym. Gdy wreszcie goście się rozjechali i młodzi mał\onkowie zostali sami, Lydie nie była w stanie wykrztusić słowa. Co miała powiedzieć Jonahowi? Ze jego \ona jest oszustką? Ale\ to był dzień powiedział Jonah, gdy wyje\d\ali poza bramę Beamhurst Court. Jonah... Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Pogładził jej dłoń. Spróbuj się odprę\yć, Lydie. Naprawdę nie gryzę. Uśmiechnął się. Bo\e! pomyślała, on sądzi, \e to przez niego jestem taka zdenerwowana. śe boję się nocy poślubnej. Jednak to wszystko było nie tak. Tęskniła do jego ramion, do jego pocałunków. Nie widziała go od dwóch tygodni. Bardzo pragnęła być jego \oną. Ale kiedy zamykała oczy, widziała wypisane na czerwono słowo Oszustwo . Czy na tym właśnie miało opierać się ich mał\eństwo? Zmęczona? zapytał, parkując samochód przed Yourk House. To był bardzo długi dzień. Podszedł, \eby otworzyć przed nią drzwi, Lydie chciała zrobić to samo. Zderzyli się, straciła równowagę. Nawet gdyby chciała, nie mogła mu uciec, Jonah trzymał ją mocno w ramionach. Lydie napotkała jego wyrozumiałe spojrzenie. Przestań się martwić, nie jestem potworem. Delikatnie pogładził ją po ramieniu. Nie musimy dzisiaj cementować naszego związku. Mamy całe dwa miesiące, \eby się do siebie zbli\yć. Uśmiechnął się. Nie musimy się śpieszyć. Wpatrywała się w niego. Przez chwilę nie myślała o tym, jak bardzo go oszukała. Ty... ty nie chcesz się ze mną kochać? Roześmiał się. Och, Lydie powiedział czule. Pragnę cię bardziej, ni\ mo\esz to sobie wyobrazić, ale jeszcze bardziej pragnę tego, co jest dla ciebie dobre. Porwał ją w ramiona i przeniósł przez próg Yourk House. Tradycji stało się zadość szepnął, kiedy wnosił ją do domu, który od tej chwili miał się stać tak\e i jej domem. Lydie nie była pewna ani tego, co myśli, ani tego, co czuje. Serce biło jej jak oszalałe. A mo\e nic mu nie mówić? pomyślała. Przecie\ pragnę z nim być. Po co mówić? A gdyby list od prawników nie przyszedł właśnie dzisiaj? Spędziłabym z mę\em cudowne dwa miesiące. Do tego czasu na pewno zbli\ylibyśmy się do siebie. Mo\e Jonah zakochałby się we mnie? Kto wie, przecie\... Delikatnie postawił ją na podłodze. Nie ruszyła się. Nie chciała odejść od niego. Jestem pewien, \e gospodyni zostawiła nam kolację powiedział po chwili. Lydie pokręciła głową. Ja... ja nie jestem głodna odparła szybko, głosem, który jej samej wydawał się obcy. Wiem podchwycił Jonah. Mieliśmy cię\ki dzień. Ci wszyscy goście, to całe zamieszanie, ani chwili tylko we dwoje. Mo\e chciałabyś się poło\yć? Zaczęła się trząść. Przera\ony Jonah objął ją. Naprawdę tak bardzo przera\a cię myśl, \e będziemy razem w jednym łó\ku? zapytał, uśmiechając się. Och, Jonah szepnęła i poczuła, jak łzy spływają po jej policzkach. Uśmiechnął się. Czy mam prawo pocałować moją świe\o poślubioną \onę? Spojrzała na niego i miała wra\enie, \e za chwilę serce wyrwie jej się z piersi. Nie mogła wydusić ani słowa. Jonah wziął jej milczenie za zgodę. Nachylił się i leciutko musnął wargami jej usta. Był bardzo delikatny i czuły. Potem odsunął się i głęboko spojrzał jej w oczy. Nie wiedziała, co w nich wyczytał. Jedno było pewne: nie miała nic przeciwko jego pocałunkom. Po chwili nachylił się ponownie i znowu ją pocałował, a ona zaplotła dłonie wokół jego szyi. Moja \ona szeptał, obejmując ją coraz mocniej. Miała wra\enie, \e ich ciała stapiają się w jedno. Kochała go tak bardzo. Chciała być jak najbli\ej niego. Czuła, jak jego dłonie wędrują po jej ciele. Pragnęła go. Nie miała prawa być jego \oną. Czuła, jak jego dłonie wślizgują się pod jej ubranie, jak delikatnie pieszczą plecy, jak rozpina zapięcie stanika. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Jego palce wędrowały po jej brzuchu, potem dotknęły piersi. Przywarła do niego jeszcze mocniej. Odchylił jej głowę do tyłu powoli, delikatnie, spojrzał na nią. Nie sądzisz, \e będzie nam wygodniej na górze? Schylił się, \eby ją podnieść i zanieść do sypialni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|