Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
położyć się do łóżka i przespać całą dobę. - Zobaczymy się jutro. Edward wysiadł i okrążył samochód, żeby otworzyć jej drzwi. Napięcie na jego twarzy odzwierciedlało to, co czuła. - Wejdę z tobą. Zacisnęła palce mocniej na torbie. Szelest papieru wydał jej się nienaturalnie głośny. Garaż był zamknięty, więc musiała wejść głównym wejściem. Ręce jej się trzęsły, kiedy otwierała drzwi. Udało jej się przekręcić klamkę dopiero po kilku próbach. Edward wszedł za nią do holu. Poczuła falę gorąca na wspomnienie tamtego dnia. Nie mogła patrzeć na niego, nie chciała widzieć wyrzutów sumienia w jego oczach. Torba ciążyła jej jak ołów, kiedy wspinała się po schodach. Za sobą słyszała kroki Edwarda. Weszła do pokoju gościnnego. Nie mogła znieść myśli, że dowie się, że jest matką, w pokoju, który dzieliła z Jacobem, i który był świadkiem jej porażki jako żony i kobiety. - Wyprowadziłaś się z sypialni. Wzdrygnęła się na dzwięk zaskoczenia w jego głosie. Najwyrazniej dostrzegł jej rzeczy w pokoju i jej ubrania przez półotwarte drzwi szafy. Zamykając się w łazience, dostrzegła Edwarda siadającego na brzegu łóżka. Spokojny i zdecydowany, żeby zrobić to, co należy, w ogóle nie przypominał swojego brata, który na ogół wybierał krótszą i łatwiejszą drogę. Torba zaszeleściła przy otwieraniu. Przeczytała instrukcję kilka razy, a potem rozpakowała test. W głowie znów zaczęło jej wirować. Części testu wydawały się tak małe i były takie śliskie, a jej ręce zmieniły się w dwa kawałki drewna. Trzy minuty. Dwie linie znaczą tak". Jedna znaczy nie". Postąpiła dokładnie według instrukcji, a potem umyła twarz, ręce i zęby, chcąc czymś wypełnić ten czas. Spojrzała na zegarek. Jeszcze dwie minuty. Wyszczotkowała włosy i uporządkowała rzeczy na półce, próbując nie patrzeć na test. Zza drzwi nie dochodził żaden dzwięk. Czy Edward denerwował się tak samo jak ona? Sprawdziła zegarek. Jeszcze minuta. Czy chciała być w ciąży? Tak. Nie. Nie mogła się zdecydować. Rozum walczył z emocjami. Chciała mieć dziecko, ale nie stać ją było na dziecko i spłacanie długów Jacoba. Stojąc tyłem, wpatrzyła się w zegarek i odliczała upływające sekundy. Trzy. Dwa. Jeden. Zamknęła oczy. Jej stopy wydawały się przytwierdzone do podłogi. Odwróciła się bardzo powoli i zmusiła do otwarcia oczu. Dwie kreski. Zarumieniła się z radości, ale potem powróciła rzeczywistość. Będzie miała dziecko, ale kto był jego ojcem? ROZDZIAA 4 : Drzwi do łazienki otworzyły się i Edward odwrócił się od okna. Zauważył szok na twarzy Belli. - Jesteś w ciąży. - Na to wygląda - szepnęła. - Pobierzemy się - ogłosił bez wstępów. Rozmyślał nad wszelkimi możliwymi scenariuszami i małżeństwo wydawało mu się najlepszym sposobem, żeby być prawnym opiekunem dziecka. Spojrzała na niego rozszerzonymi oczami i chwyciła się framugi drzwi. - Ale dziecko może nie być twoje. Zacisnął zęby, czując niespodziewane ukłucie w piersi. Czy to naprawdę miało znaczenie, kto był ojcem tego dziecka? - Chcę być jego ojcem. - Edward, to naprawdę nie jest konieczne. A jak będę mieszkać na Florydzie... Panika chwyciła go za gardło. - Rodziny powinny trzymać się razem. - No tak, ale nie musimy się pobierać. Jeśli to twoje dziecko, znajdę tu w mieście jakieś mieszkanie i będziesz mógł mnie odwiedzać tak często, jak będziesz chciał. - A jeśli nie jest moje? - To przeniosę się do ciotki. Nie mógł na to pozwolić. Stracił Jacoba, ale nie straci dziecka swojego brata. - Przecież nie będziesz wiedziała, czyje to dziecko, zanim się urodzi i zrobimy testy DNA. A ja, tak czy inaczej, chciałbym być dla niego ojcem. Wiesz, że jeden rodzic to nie to samo co dwoje. Nie wyglądała na przekonaną. - Edward, wciąż jeszcze nie możesz pogodzić się ze śmiercią Jacoba i dlatego nie myślisz rozsądnie. Kiedyś będziesz chciał się ożenić i założyć rodzinę. - Jacob na pewno chciałby, żebym zajął się tobą i dzieckiem. - Nie sądzę... Wskazał ręką na stos rachunków leżących na komodzie i uciszył jej protest. - Bello, toniesz w długach po uszy. Nie poradzisz sobie sama, musisz to przyznać. - Jeśli odkupisz moje udziały w firmie, to sobie poradzę. - Powiedziałem ci, że nie mogę teraz tego zrobić. - Nie możesz wziąć pożyczki? - Na milion dolarów? Musiałbym zastawić CyberQuest, a nie chcę tego robić. Otworzyła usta ze zdziwienia. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z wartości udziałów Jacoba.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|