image Strona poczÂątkowa       image Ecma 262       image balladyna_2       image chili600       image Zenczak 2       image Hobbit       

Podstrony

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

razie w otwarte karty i powiesz mi, jak się naprawdę nazywasz?
Kręgosłup Kat naprężył się jak struna.
 A skąd przekonanie, że nie nazywam się Sydney?
 Przez wczoraj. Nie powiedziałaś:  Nienawidzę swojego
imienia , tylko  tego imienia . Poza tym  dodał, przeszywając ją
znaczącym spojrzeniem  za każdym razem, kiedy ktoś się tak do
ciebie zwraca, dziwnie reagujesz.
 Dziwnie? To znaczy jak?
 Nie wiem, tak jakoś. Jakby ktoś cię obraził czy coś.
Wspaniale, pomyślała. Na tyle się zdało używanie
fałszywego imienia i nazwiska. Dobrze, że nigdy nie marzyła o
karierze aktorki. Najwyrazniej wcielanie się w kogoś innego słabo
jej szło.
 Jeśli cię to pocieszy  dodał Irol  to nie sądzę, żeby
ktokolwiek inny uważał, że nie jesteś tym, za kogo się podajesz.
Jasne. Poza nim.
No i gangsterami Sicoliego, którzy chcieli ją zabić.
Pokręciła głową.
 Bez urazy, ale to, że jesteś bardzo spostrzegawczym
dobrym samarytaninem, nie przekłada się automatycznie na moje
zaufanie.  Zagryzając wargi, spojrzała na swoją zabandażowaną
rękę i poczuła się tak, jakby właśnie go spoliczkowała po tym, gdy
z takim zaangażowaniem się nią zajął.  Przepraszam.
 Nie ma za co. Masz rację, nie przekłada się.
Kat podniosła z zaskoczeniem głowę, ale on tego nie
zauważył, bo zdążył się już odwrócić, żeby odłożyć na miejsce
apteczkę.
Otworzył szafę i wygrzebał po chwili z pudła służbową
koszulkę, taką, jaką nosili porządkowi.
 No dobra, powiem Xanderowi, że wychodzimy 
poinformował, wkładając T-shirt.  Gdzieś przy stołach
bilardowych mignął mi Johnny. Poproszę go, żeby mnie dziś
zastąpił, a potem możemy się wymknąć tylnymi drzwiami.
 Wymknąć tylnymi drzwiami&  Cholera! Jego bliskość, na
dodatek bez koszulki, odcięła jej chyba dopływ krwi do mózgu, bo
zupełnie wyleciało jej z głowy, że owszem, miała się dziś
wieczorem wymknąć, ale ze swojego mieszkania, żeby wyrwać się
ze szponów Sicoliego. Nie miała czasu na szpital; musiała trzymać
się swojego planu. Lub jego delikatnie zmodyfikowanej wersji, w
której wychodziła wcześniej, ale bez Irola.
Pokiwała głową, udając, że się zgadza, i spojrzała spod rzęs
na szafkę, w której była jej torebka.
 Nawet o tym nie myśl, kotku.  Podniosła gwałtownie
wzrok.  Wiem, co knujesz, ale ci na to nie pozwolę. Jeśli
dostaniesz zakażenia, a potem sepsy, i umrzesz przez to, że nie
umiem porządnie udzielić pierwszej pomocy, to poczucie winy
mnie zabije. A nie chcesz chyba być odpowiedzialna za moją
śmierć, co?
Lekki uśmieszek na jego ustach mówił, że żartuje, ale w jego
oczach malowała się śmiertelna powaga. Choć nie miał ku temu
żadnych powodów, było widać, że czuje się za nią odpowiedzialny
i że nie wierzy, że mu nie ucieknie. Kat była przyzwyczajona do
braku zaufania ze strony płci przeciwnej. Poczuła rozczarowanie,
że Irol okazał się ostatecznie taki sam jak wszyscy, ale starała się
nie zwracać na to uwagi.
Nawet jeśli jego podejrzenia były słuszne.
Musiała rozważyć swoje możliwości. Jeśli z nim pojedzie, jej
plan odwlecze się trochę w czasie i stanie się pewnie przez to
trochę trudniejszy w realizacji, ale niekoniecznie niemożliwy do
wykonania. Jeśli natomiast z nim nie pojedzie, to zyska więcej
czasu na ucieczkę i na to, żeby przed świtem znalezć się jak
najdalej stąd. Ale z drugiej strony, jeśli rzeczywiście dostanie
zakażenia, będzie musiała iść do szpitala, co będzie się zasadniczo
równać zostawieniu za sobą śladu, po którym Sicoli z łatwością do
niej dotrze.
Zeskoczyła z biurka i podeszła do miejsca, w którym
znajdowały się szafki pracowników. Wyciągnęła ze swojej
włóczkową torbę i zawiesiła ją sobie na zdrowym ramieniu, a
następnie rzuciła Irolowi kluczyki. Złapał je jedną ręką i
przyglądał się jej przez kilka sekund.
 No co?  spytała cierpko.  Póki nie przyjdziesz, nie będę
się mogła stąd nigdzie ruszyć.
Irol pokonał w dwóch krokach dzielącą ich odległość i
włożył jej kluczyki w zdrową dłoń, a następnie zacisnął wokół
nich jej palce.
 Za pięć minut jestem z powrotem.
Ufał jej? Kat nie przypominała sobie, żeby poza Nessie ktoś
kiedykolwiek wcześniej jej ufał. Wpatrując w kluczyki, poczuła
nagły ucisk w piersi.
 Irol?
 Tak?
 Jeśli chcesz&  Zanim zdążyła się rozmyślić, spojrzała mu
głęboko w niebieskie oczy i chwytając się rozpaczliwie nadziei, że
może mu zaufać, uznała, że raz kozie śmierć.  Możesz mówić do
mnie Kat.
Irol przekrzywił lekko głowę.
 Kat jak kot, dorosła wersja kotka?
Uśmiechnęła się. Odrobinę.
 Jak zdrobnienie od Katherine. Pisanej przez K.
Irol uniósł rękę i musnął ją kciukiem po twarzy. Trwało to
ułamek sekundy.
 Zaraz wracam& Kat.  Z tymi słowami wyszedł z
gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
Rozdział 5
Zanim wyszli z ostrego dyżuru, zrobiła się trzecia nad ranem.
Kat była przerażona, ale w szpitalu udało jej się to dość dobrze
ukryć. Kiedy pielęgniarka wezwała ją na założenie szwów, Aiden
zaproponował jakby nigdy nic, że z nią pójdzie, aby  dotrzymać jej
towarzystwa . Ulga, która odmalowała się w jej oczach, zanim
zdążyła zamaskować ją obojętnym wzruszeniem ramion, mówiła
sama za siebie. Aiden zaczynał sobie uświadamiać, że Kat często
udawała obojętność.
I całkiem niezle jej szło. Choć jego dłoń zapewne by się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl