Podstrony
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razie w otwarte karty i powiesz mi, jak się naprawdę nazywasz? Kręgosłup Kat naprężył się jak struna. A skąd przekonanie, że nie nazywam się Sydney? Przez wczoraj. Nie powiedziałaś: Nienawidzę swojego imienia , tylko tego imienia . Poza tym dodał, przeszywając ją znaczącym spojrzeniem za każdym razem, kiedy ktoś się tak do ciebie zwraca, dziwnie reagujesz. Dziwnie? To znaczy jak? Nie wiem, tak jakoś. Jakby ktoś cię obraził czy coś. Wspaniale, pomyślała. Na tyle się zdało używanie fałszywego imienia i nazwiska. Dobrze, że nigdy nie marzyła o karierze aktorki. Najwyrazniej wcielanie się w kogoś innego słabo jej szło. Jeśli cię to pocieszy dodał Irol to nie sądzę, żeby ktokolwiek inny uważał, że nie jesteś tym, za kogo się podajesz. Jasne. Poza nim. No i gangsterami Sicoliego, którzy chcieli ją zabić. Pokręciła głową. Bez urazy, ale to, że jesteś bardzo spostrzegawczym dobrym samarytaninem, nie przekłada się automatycznie na moje zaufanie. Zagryzając wargi, spojrzała na swoją zabandażowaną rękę i poczuła się tak, jakby właśnie go spoliczkowała po tym, gdy z takim zaangażowaniem się nią zajął. Przepraszam. Nie ma za co. Masz rację, nie przekłada się. Kat podniosła z zaskoczeniem głowę, ale on tego nie zauważył, bo zdążył się już odwrócić, żeby odłożyć na miejsce apteczkę. Otworzył szafę i wygrzebał po chwili z pudła służbową koszulkę, taką, jaką nosili porządkowi. No dobra, powiem Xanderowi, że wychodzimy poinformował, wkładając T-shirt. Gdzieś przy stołach bilardowych mignął mi Johnny. Poproszę go, żeby mnie dziś zastąpił, a potem możemy się wymknąć tylnymi drzwiami. Wymknąć tylnymi drzwiami& Cholera! Jego bliskość, na dodatek bez koszulki, odcięła jej chyba dopływ krwi do mózgu, bo zupełnie wyleciało jej z głowy, że owszem, miała się dziś wieczorem wymknąć, ale ze swojego mieszkania, żeby wyrwać się ze szponów Sicoliego. Nie miała czasu na szpital; musiała trzymać się swojego planu. Lub jego delikatnie zmodyfikowanej wersji, w której wychodziła wcześniej, ale bez Irola. Pokiwała głową, udając, że się zgadza, i spojrzała spod rzęs na szafkę, w której była jej torebka. Nawet o tym nie myśl, kotku. Podniosła gwałtownie wzrok. Wiem, co knujesz, ale ci na to nie pozwolę. Jeśli dostaniesz zakażenia, a potem sepsy, i umrzesz przez to, że nie umiem porządnie udzielić pierwszej pomocy, to poczucie winy mnie zabije. A nie chcesz chyba być odpowiedzialna za moją śmierć, co? Lekki uśmieszek na jego ustach mówił, że żartuje, ale w jego oczach malowała się śmiertelna powaga. Choć nie miał ku temu żadnych powodów, było widać, że czuje się za nią odpowiedzialny i że nie wierzy, że mu nie ucieknie. Kat była przyzwyczajona do braku zaufania ze strony płci przeciwnej. Poczuła rozczarowanie, że Irol okazał się ostatecznie taki sam jak wszyscy, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Nawet jeśli jego podejrzenia były słuszne. Musiała rozważyć swoje możliwości. Jeśli z nim pojedzie, jej plan odwlecze się trochę w czasie i stanie się pewnie przez to trochę trudniejszy w realizacji, ale niekoniecznie niemożliwy do wykonania. Jeśli natomiast z nim nie pojedzie, to zyska więcej czasu na ucieczkę i na to, żeby przed świtem znalezć się jak najdalej stąd. Ale z drugiej strony, jeśli rzeczywiście dostanie zakażenia, będzie musiała iść do szpitala, co będzie się zasadniczo równać zostawieniu za sobą śladu, po którym Sicoli z łatwością do niej dotrze. Zeskoczyła z biurka i podeszła do miejsca, w którym znajdowały się szafki pracowników. Wyciągnęła ze swojej włóczkową torbę i zawiesiła ją sobie na zdrowym ramieniu, a następnie rzuciła Irolowi kluczyki. Złapał je jedną ręką i przyglądał się jej przez kilka sekund. No co? spytała cierpko. Póki nie przyjdziesz, nie będę się mogła stąd nigdzie ruszyć. Irol pokonał w dwóch krokach dzielącą ich odległość i włożył jej kluczyki w zdrową dłoń, a następnie zacisnął wokół nich jej palce. Za pięć minut jestem z powrotem. Ufał jej? Kat nie przypominała sobie, żeby poza Nessie ktoś kiedykolwiek wcześniej jej ufał. Wpatrując w kluczyki, poczuła nagły ucisk w piersi. Irol? Tak? Jeśli chcesz& Zanim zdążyła się rozmyślić, spojrzała mu głęboko w niebieskie oczy i chwytając się rozpaczliwie nadziei, że może mu zaufać, uznała, że raz kozie śmierć. Możesz mówić do mnie Kat. Irol przekrzywił lekko głowę. Kat jak kot, dorosła wersja kotka? Uśmiechnęła się. Odrobinę. Jak zdrobnienie od Katherine. Pisanej przez K. Irol uniósł rękę i musnął ją kciukiem po twarzy. Trwało to ułamek sekundy. Zaraz wracam& Kat. Z tymi słowami wyszedł z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Rozdział 5 Zanim wyszli z ostrego dyżuru, zrobiła się trzecia nad ranem. Kat była przerażona, ale w szpitalu udało jej się to dość dobrze ukryć. Kiedy pielęgniarka wezwała ją na założenie szwów, Aiden zaproponował jakby nigdy nic, że z nią pójdzie, aby dotrzymać jej towarzystwa . Ulga, która odmalowała się w jej oczach, zanim zdążyła zamaskować ją obojętnym wzruszeniem ramion, mówiła sama za siebie. Aiden zaczynał sobie uświadamiać, że Kat często udawała obojętność. I całkiem niezle jej szło. Choć jego dłoń zapewne by się z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkskarol.keep.pl
|